Śledztwo w sprawie wypadku na wspomnianej drodze i śmierci 37-letniego Krystiana Łazińskiego prowadzi od początku ośrodek zamiejscowy w Żninie podlegający Prokuraturze Rejonowej w Szubinie. Biegli z zakresu ruchu drogowego stwierdzili (były trzy ekspertyzy), że do wypadku mogła przyczynić się niewłaściwa tymczasowa organizacja ruchu na budowanej trasie ekspresowej S5.
Prok. Grażyna Pawlaczyk, szefowa Prokuratury Rejonowej w Szubinie, powiedziała nam, że w sprawie postawiono już zarzuty dwóm urzędnikom bydgoskiego oddziału GDDKiA: Przemysławowi A. - zastępcy dyrektora ds. zarządzania drogami i mostami oraz Tomaszowi O. - naczelnikowi Wydziału Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i Zarządzania Ruchem.
Obaj mają odpowiedzieć za niedopełnienie obowiązków służbowych i narażenie uczestników ruchu na niebezpieczeństwo, w tym na wypadek ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
Będzie kolejna ekspertyza
Adwokaci oskarżonych wystąpili do prokuratury o wykonanie dodatkowej ekspertyzy z zakresu ruchu drogowego i na ten czas (bo takie ekspertyzy trwają bardzo długo) prokuratura zawiesiła postępowanie.
Odwiesi je po otrzymaniu stosownej dokumentacji – zapewniła pani prokurator.
Kierowcy myśleli, że jadą „eską”?
Przypomnijmy, że na miesiąc przed tragiczną śmiercią 37-letniego Krystiana Łazińskiego, bydgoski oddział GDDKiA, który był inwestorem budowy drogi ekspresowej S5 (bardzo ważnej dla regionu), zdecydował o przeniesieniu ruchu ze starej krajowej „piątki” na prawie już gotową trasę ekspresową.
To też może Cię zainteresować
Trwały jeszcze prace wykończeniowe, ale samochody skierowano na jedną z nitek „eski”, nadając jej tymczasowo rolę dwukierunkowej. Druga jezdnia „eski” nie została jeszcze oddana do użytku. Cała ta droga nie miała jeszcze rangi ekspresowej, tylko drogi krajowej nr 5.
Motoryzacja

Pochodzący z Poznania Krystian Łaziński był lekarzem. Przeprowadził się jednak do Australii, gdzie został prawnikiem. Na krótko przyjechał w rodzinne strony. W niedzielne popołudnie 3 listopada (o tej porze roku było już ciemno) jechał fiatem bravo w kierunku Żnina i w trakcie wyprzedzania innych pojazdów zderzył się czołowo z busem marki Mercedes. Zmarł po przewiezieniu do szpitala. Pod opiekę lekarzy trafiły trzy osoby jadące busem.
- Z mojego oglądu miejsca wypadku, a wykonałem dokładną dokumentację zdjęciową i filmową, także z drona, wynika że znaki na drodze były słabo widoczne i odnosiło się wrażenie, że można jechać bez problemu dwoma pasami ruchu w jednym kierunku, jak na autostradzie. Brat mógł nie zdawał sobie sprawę, że to są dwa przeciwne pasy ruchu – mówił nam po wypadku Marcin Łaziński, brat Krystiana i także prawnik, który przyleciał do Polski zaraz po tym, jak dowiedział się o wypadku.
Jego zdaniem, w tym przypadku, a także w drugim śmiertelnym - 10 listopada (1 zabity, 6 rannych), nie było winy kierowców, a zarządcy drogi. Żal ma także do policji, którą zaraz po wizji na drodze po śmierci brata, informował o złym oznakowaniu drogi, ale nie zrobiono nic, by to zmienić. Przestrzegał, że znów może dojść do wypadku. I doszło - 10 listopada. Jego zdaniem jest to „recklessness”, lekkomyślność osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu.