Ekspert: - Armia nie jest dumna ze swoich ministrów i generałów

Ojciec dyrektor w Radiu Maryja stwierdził, że armii nie ma. Nie ma kto nas bronić. Młodzi wyjechali (od 2 do 4 mln), zostaje nam ucieczka do Najświętszej Panienki.
To wcale nie brzmi żartobliwie, bo jest dużo prawdy w tym, co powiedział dyrektor Rydzyk. Sytuacja w armii jest kiepska. W ciągu ostatnich trzech lat odeszło z wojska 15 tysięcy żołnierzy - specjalistów - to 15 proc. stanu osobowego armii! To byli ludzie w większości w stopniach podoficerskich, przeszli przez Irak, Afganistan, dlatego odrzućmy tezę, że misje zmieniły polskich żołnierzy. Armia, Ministerstwo Obrony Narodowej nie potrafiły zaproponować im takich warunków, by zostali. Dodajmy do tego niskie morale - wojsku trudno znaleźć wartości, z którymi mogłoby się identyfikować. Proszę też zauważyć, że nie udało się zrealizować większości zapowiedzi dotyczących wojska z ostatnich lat. Platforma miała swoich ministrów obrony: Klicha, teraz Siemoniaka i ciągle słyszymy zapowiedzi zmian. Młodych wypycha się z armii, a generalicja ma się dobrze.

A co ze sprzętem?
- Są samoloty F-16, do których może w końcu będziemy mogli dokupić rakiety średniego zasięgu, są transportery rosomaki, czołgi leopardy, nadbrzeżny dywizjon rakietowy, ale czy to jest przeskok technologiczny? Reszta sprzętu pamięta zbyt dobrze czasy Układu Warszawskiego.

Może nasze jednostki nie są też najlepiej rozlokowane?
Na wschód od Wisły została tylko jedna dywizja z dowództwem w Elblągu. Właściwie tylko ona może bronić tego pasa naszego kraju w przypadku niepokojów za wschodnią granicą. Trochę mało. Generałowie byli zajęci administracyjnymi zmianami w wojsku, ale pod kątem własnych potrzeb - stanowisk, etatów.

Generał Skrzypczak powiedział, że gdyby coś na Wschodzie, to po trzech dniach byłoby po nas.
Przecież on odpowiadał za obronę lądową?! Dowodził Wojskami Lądowymi, został wiceministrem obrony, to czy on się nie kompromituje taką wypowiedzią? Za co brał pieniądze przez ostatnie lata?

A czy przypadkiem nasza armia nie ma za dużo etatów biurowych?
To co zmieniły te wszystkie reformy w ostatnich latach? Co zmieniła ostatnia reforma dowodzenia proponowana przez gen. S. Kozieja? Przecież to są kolejne struktury administracyjne - etaty muszą być "zasysane" z jednostek liniowych na rzecz administracji. To ciąg dalszy zarzynania wojska operacyjnego. Kiedyś mieliśmy piętnaście dywizji, a dziś zostały tylko trzy. Buntuje się przeciwko temu Marynarka Wojenna, protestują emerytowani admirałowie. Takie zmiany uniemożliwiają sprawne działania marynarki. Cała dowódcza kadra musi przenieść się z Gdyni do Warszawy. A czy Warszawa ma tyle mieszkań i biur, żeby wszystkich przyjąć? Przecież to jeden z powodów "odpływania" kadry. Kto chce komplikować sobie życie, mieszkać w internacie?

Przypadkiem nasza armia nie powinna być mniej "na posyłki", a bardziej powinna skupić się na obronie kraju?
To już zostało zadekretowane w tzw. doktrynie Komorowskiego. Rezygnujemy z polityki ekspedycyjnej na rzecz obrony terytorium, ale - trochę późna decyzja. Przez ostatnie czternaście lat intensywnie wyjeżdżaliśmy na misje. Byliśmy wkomponowani w amerykańską doktrynę walki z międzynarodowym terroryzmem. Iraku, Afganistanu nie udało się wykorzystać do zbudowania bezpieczeństwa kraju i modernizacji wojska. Pytanie: ile dziś można zrobić z siłami, które zostały w armii? "Zbrojeniówka" przespała ostatnie lata. Politycy też nie pomogli jej wyrwać się z letargu.
Ale jesteśmy w NATO.
I to jest sojusz, który zapewnia nam bezpieczeństwo.