Tydzień temu nikt poważnie nie rozważał porażki Get Well w barażu. Dziś to Wybrzeże jest faworytem. Nie zmienią tej oceny słowa menedżera "Aniołów" Jacka Frątczaka, który po meczu na Motoarenie powiedział: - Wybrzeże wcale nie jest bliżej ekstraligi, to my prowadzimy czterema punktami. Razem z Grzegorzem Walaskiem oglądaliśmy kiedyś podobną radość Stali Gorzów po meczu w Zielonej Górze, a pojechaliśmy do nich i wygraliśmy rewanź. Pojedziemy do Gdańska, żeby wygrać mecz, nikt nie załamuje rąk.
Cztery punkty to mizerna zaliczka, ale faktycznie - w play off każdy punkt liczony jest podwójnie. Przykładów nie trzeba szukać daleko. W tym roku taka zaliczka wystarczyła Betardowi Wrocław w półfinale PGE Ekstraligi ze Stalą Gorzów.
- Pewnie, że liczyliśmy na okazalsze zwycięstwo - podkreśla Chris Holder. - To jest dwumecze i nie można tracić koncentracji przed rewanżem. Ścigaliśmy się tam wiele razy, nie mamy problemów z tamtejszym torem i jesteśmy optymistycznie nastawieni.
ZOBACZ: Tak było na Motoarenie - relacja i zdjęcia
Torunianie nie mają najlepszych wspomnieć z Gdańska. Ostatni mecz to 2014 rok. Wybrzeże wtedy było najsłabszą drużyną PGE Ekstraligi. W kwietniu jednak i tak pokonało ówczesny Unibax 46:44. To była gwiazdorska drużyna, która po ucieczce z finału rok wcześniej startował z ujemnymi punktami. Niespodziewana porażka nad morzem przekreśliła praktycznie szanse na play off oraz doprowadziła do zwolnienia Sławomira Kryjoma i zatrudnienia Stanisława Chomskiego - właśnie trenera Wybrzeża.
Teraz Get Well nie musi wygrywać. Powtórzenie wyniku z 2014 roku wystarczy, żeby obronić PGE Ekstraligę. To nie będzie łatwe. Gdańszczanie poczuli wielką szansę, jest mobilizacja w zespole i wśród kibiców.
To były derby! Bydgoszcz kontra Toruń - pamiętacie? [zdjęcia]
Jednym z wielkich zwycięzców dwumeczu może okazać się Mirosław Kowalik, nie tak dawno zwolniony w Toruniu. Trener Wybrzeża jednak jeszcze nie świętuje: - Jesteśmy blisko, wykonaliśmy plan, ale mamy jeszcze jeden mecz. Zrobiliśmy super wynik, ale absolutnie nie jesteśmy pewni swego. Spróbujemy wykorzystać ten wynik na własnym torze, ale osobiście jeszcze się nie cieszę, bo to połowa drogi.
- Gdyby ktoś mi powiedział, że taki będzie wynik pierwszego meczu, to bym mu kazał popukać się w głowę - mówi Paweł Przedpełski. - Taki jest sport. Daliśmy z siebie wszystko, ale to nie jest koniec. To jest dwumecz, więc jeszcze przed nami rewanż. Nikt z nas nie dopuszcza myśli o spadku.
TRANSMISJA Z MECZU W INTERNECIE