Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eutanazja nie jest rozwiązaniem. Medycyna zna inne sposoby łagodzenia bólu

Rozmawiał Roman Laudański [email protected]
Dr Krajnik: - Paradoks polega na tym, że specjaliści medycyny paliatywnej należą do grupy najrzadziej wypalonych lekarzy
Dr Krajnik: - Paradoks polega na tym, że specjaliści medycyny paliatywnej należą do grupy najrzadziej wypalonych lekarzy Jarosław Pruss
Upominamy się nie tylko o jak najlepszą jakość życia, ale też o akceptowanie naturalnej śmierci. Rozmowa z doktor Małgorzatą Krajnik, kierownikiem Katedry i Zakładu Opieki Paliatywnej Collegium Medicum w Bydgoszczy.

- Kiedy zalegalizujemy eutanazję w Polsce?
- Mam nadzieję, że nigdy. Nie ma przesłanek, żeby ją wprowadzać. Wydaje mi się również, że brakuje woli społecznej do takich działań, ale nawiązuje pan pewnie do bolesnego zdarzenia z Poznania...

- ... o samobójstwie pary lekarzy powiemy później.
- Do takich rzeczy, niestety, będzie dochodzić. Są najróżniej uwarunkowane - nie tylko cierpieniami fizycznymi, ale i psychicznymi. Także samotnością, brakiem pomocy, wsparcia. Eutanazja nie jest rozwiązaniem. Mówię o tym nie tylko jako specjalista medycyny paliatywnej, ale również ktoś, kto miał okazję poznać ten problem w Holandii.

Najciekawsze reportaże, wywiady, opinie - więcej wartościowych artykułów na www.pomorska.pl/premium
- Tam pani doktor pracowała.
- Holendrzy mają bardzo pragmatyczny sposób rozwiązywania problemów. Przez jakiś czas istniała możliwość - niejasno uregulowana prawnie - dokonywania eutanazji z koniecznością późniejszego zgłaszania takiego zabiegu, żeby umarzać sprawy sądowe. Od 2002 roku eutanazja jest formalnie zalegalizowana. Także w Belgii, Luksemburgu. W kilku innych krajach jest zgoda na samobójstwo wspomagane - niektórych stanach Ameryki Północnej, w Szwajcarii i Holandii.

- Pierwotnie eutanazja miała być rozwiązaniem, kiedy bólu i innych objawów nie można skutecznie leczyć.
- Okazało się jednak, że główną przyczyną dokonywania eutanazji w tych krajach jest cierpienie psychiczne. Lęk przed samotnością, przed obciążeniem dla rodziny, że to wszystko nie ma sensu. Badania pokazują, że dopiero na siódmym czy ósmym miejscu jest ból, z którym pacjent nie może sobie poradzić. Z badań wyszło również, że pacjenci częściej wskazują na zmęczenie, a nie ból czy duszność, jako czynnik wpływający na decyzję o eutanazji.

W badaniach zleconych przez holenderski rząd wyszło, że lekarze, którzy częściej dokonywali eutanazji, mieli mniejszą wiedzę na temat leczenia objawów

- A ból możemy uśmierzyć.
- Mamy możliwości skutecznego leczenia objawów fizycznych. Nie powinno się pozwolić pacjentowi na cierpienie nie do wytrzymania. Oczywiście, jesteśmy ludźmi i naszemu codziennemu życiu towarzyszy cierpienie. Cóż dopiero mówić o sytuacji chorego zbliżającego się do swojej śmierci. Jego cierpienie często wynika też z lęków, jak to będzie, z poczucia zależności od innych, z żalu, że trzeba zostawić bliskich. Stąd nie mówię o całkowitym wyeliminowaniu cierpienia. Natomiast nie możemy pozwolić, żeby chory cierpiał z powodu objawów, które są źle kontrolowane. Jeśli zdarzy nam się (a zdarza się wyjątkowo rzadko) trafić na ból oporny na zwykłe sposoby jego leczenia, to istnieje tzw. sedacja paliatywna - czyli możliwość łagodzenia objawów fizycznych u osób umierających za cenę ograniczenia ich świadomości.

- Holendrzy przestraszyli się eksperymentu z eutanazją?
- Pewnie wielu myśli: to dobre, kiedy nie ma wyjścia. Ale co to znaczy: nie ma wyjścia? W badaniach zleconych przez holenderski rząd wyszło, że lekarze, którzy częściej dokonywali eutanazji, mieli mniejszą wiedzę na temat leczenia objawów. Teraz Holandia ma już świetnie rozwiniętą opiekę paliatywną. Zrozumieli, że eutanazję często robili lekarze, którzy nie potrafili przyznać się: nie potrafię poradzić sobie z tymi dolegliwościami, nie wiem, jak leczyć ból czy duszność.

- Ale nikt tam na siłę nie ciągnie do eutanazji.
- Są ludzie, którzy wiedzą: po co żyją i po co cierpią, a ich siła wewnętrzna, wiara, motywacja czy na przykład zaufanie do Boga pomaga przejść przez cierpienie związane z odchodzeniem, umieraniem, opuszczaniem bliźnich. Wiele osób przeżywa jednak różne niepewności, czy po śmierci jest jakieś życie, co się ze mną stanie? Chory, który zbliża się do śmierci, przechodzi etapy żałoby po sobie samym. W pewnym okresie może odczuć bunt, zniechęcenie, i to, że wszystko straciło sens. U niektórych przybierze to formę pragnienia, żeby się już wszystko skończyło! Niech ktoś mi wreszcie zrobi ten zastrzyk! Nasze towarzyszenie choremu, umiejętność wsparcia, jest akceptowaniem takiego stanu. Jeżeli tego nie rozumiemy, to jaka będzie nasza reakcja: mój Boże, pacjent prosi mnie o eutanazję! A on jest tym wszystkim zmęczony, przerażony i chciałby, żeby to się już skończyło. W Holandii zetknęłam się z sytuacjami, że zamiast zapytać: o co chodzi, wołano prawnika, który miał poinformować chorego o jego prawach. A przecież chodzi o to, aby starać się usłyszeć, o co naprawdę prosi mnie chory. O złagodzenie objawów, o towarzyszenie, o zainteresowanie, o różnorakie wsparcie dla niego i bliskich. Kiedy wytłumaczy się choremu, temu, który prosi o "zastrzyk", co jeszcze można dla niego zrobić, to rośnie szansa, że się z nami zgodzi i spróbuje dalej żyć.

Przeczytaj także: Poseł PiS: Kazałbym rodzić żonie po gwałcie

- W Poznaniu małżeństwo starszych, schorowanych i bezdzietnych lekarzy zdecydowało się na samobójstwo. Mężczyzna zrobił najpierw zastrzyk żonie, później sobie.
- Dla mnie to ogromny ludzki dramat świadczący o poczuciu samotności. Oni mocno ze sobą żyli, ale obok nich byli też inni ludzie. Nie mieli dzieci, ale może była dalsza rodzina, sąsiedzi, przyjaciele. Nie potrafię skomentować ich decyzji. Czy bardziej dominował lęk drugiej osoby, która sama miała zostać po śmierci współmałżonka? Czy też jedno z nich nie chciało być ciężarem dla drugiej kochanej osoby?

- Jak przykład poznańskiego małżeństwa skomentowaliby pani studenci?
- Nie wiem. Studenci są nieprzewidywalni i to jest cudowne! Ale mam nadzieję, że próbowalibyśmy też pomyśleć najpierw nad sobą. Nie rozwiązujemy tu problemu źle leczonego bólu. To była raczej samotność czy lęki, że zostali sami i nie dają sobie rady?

- A może - mieli dość?
- Człowiek często ma chwile, kiedy ma dosyć. Pytanie, czy potrafimy być z drugim i tym jego "dosyć"? A to jest bardzo trudne zadanie. Cudownie jest, kiedy chory nam dziękuje, jest wdzięczny, ale bycie na co dzień z kimś, kto ma już dosyć, jest bardzo trudne. Każdy z nas ma kogoś takiego w otoczeniu. Myślę, że oni nie zrobili tego z powodu źle leczonego bólu, tylko z powodów egzystencjalnych - braku sensu życia. Dla mnie to wołanie o zauważenie samotnych ludzi wokół nas. Niekoniecznie pytanie do opieki paliatywnej - bardziej do nas samych.

- Jak inaczej można było poprowadzić tę sprawę?
- Nie znamy szczegółów, ale medycyna paliatywna ma przede wszystkim do czynienia z ludźmi starszymi. Dla przykładu, mąż chory na nowotwór i opiekująca się nim żona. Oboje w starszym wieku. Należałoby zorganizować wsparcie, pomoc - nie tylko medyczną - także dla tej żony, starszej pani. Rozpoznać, kto jest rodziną, bo nie zawsze jest nią syn czy córka, czasem kuzynka, która potrafi pomóc w potrzebie. Udzielanie wsparcia żonie-opiekunowi jest czasem ważniejsze niż wspieranie chorego. W tym wszystkim ogromną rolę powinni pełnić wolontariusze. Bo to są ludzie, którzy pomagają z dobroci serca. Pokazują, że to wszystko ma sens. Co dzieje się dalej z takimi wdowami - zależy od systemu opieki, ale to osobny temat. Czy my, jako społeczeństwo, mamy twórczy pomysł na wspieranie osób starszych?

- Takie myślenie się dopiero w nas budzi. Uczy pani studentów medycyny, jak mają mówić o umieraniu pacjentowi i jego rodzinie?
- Takich rzeczy nie przekazuje się na korytarzu i w obecności postronnych osób! Sztukę dobrej komunikacji stara się posiąść ciągle mniejszość lekarzy. Izby lekarskie organizują szkolenia i warsztaty z komunikacji dla lekarzy. Model patriarchalny umiera. Lekarz musi wszystko wytłumaczyć, dać czas do zastanowienia. Odpowiedzieć na pytania pacjenta i rodziny na temat sensowności leczenia. To wymaga ogromnych zdolności komunikacyjnych i empatii, szczególnie przy chorobach nowotworowych. Zawsze takiej rozmowie towarzyszą emocje. Pacjenta trzeba też zapytać, kogo możemy informować o jego chorobie, czy chce, aby w czasie rozmowy z nim towarzyszył mu ktoś z jego bliskich.

Polski Kodeks Etyki Lekarskiej wyraźnie zaznacza, że lekarz nie ma obowiązku stosowania uporczywej terapii.

- Kiedy należy zaprzestać uporczywej terapii?
- Terapii, która jedynie przedłuża czas umierania. Zdarzają się czasami chorzy, którzy proszą o jej zastosowanie, bo bardzo chcieliby doczekać aż, np. dzieci zdążą przyjechać do umierającego rodzica. Lekarz powinien upewnić się, że prośba chorego nie wynika z nierealistycznych, nieprawdziwych oczekiwań, ale spowodowana jest ważnymi dla niego celami. Tak, zdarzają się czasami takie sytuacje, gdy decydujemy się na uporczywą terapię nawet (w naszej ocenie) kosztem cierpienia pacjenta, żeby tylko ten bliski zdążył przyjechać do szpitala. To jego wybór. I tylko jego.

- Kiedy zaprzestać?
- Zwykle ten rodzaj postępowania jest absolutnie nieuzasadniony, nie wiąże się z szansą ani wyleczenia, ani przedłużenia życia chorego. Lekarz powinien umieć ocenić, czy dane leczenie przestaje już być zasadne, czy nie staje się dla konkretnego chorego w konkretnej sytuacji terapią uporczywą, która tak naprawdę tylko przeciąga agonię. Polski Kodeks Etyki Lekarskiej wyraźnie zaznacza, że lekarz nie ma obowiązku stosowania uporczywej terapii.

- Aż przyjdzie taki moment...
- Śmierci. Mamy coraz więcej zdobyczy medycyny, które "utrudniają" umieranie. Każdego można dializować, wspomagać mechanicznie krążenie i oddychanie. Tylko czy tego chcemy? Medycyna paliatywna upomina się nie tylko o jak najlepszą jakość życia, ale też o akceptowanie naturalnej śmierci. Nasze działania mają również pomóc w przygotowaniu się do śmierci, a także w tym aby, co może brzmieć trochę zaskakująco, możliwa była jak najlepsza jakość umierania. Ta ostatnia obejmuje nie tylko dobre prowadzenie leczenia objawowego, ale uszanowanie godności człowieka. Zadbanie o to, aby miał szansę pożegnania się, przebaczenia innym i sobie, zaspokojenia swoich potrzeb duchowych.

- Jak taki lekarz jak pani odreagowuje szpitalny stres?
- Paradoks polega na tym, że specjaliści medycyny paliatywnej należą do grupy najrzadziej wypalonych lekarzy. Może wynika to właśnie z faktu akceptowania umierania. Gorzej mają onkolodzy czy zabiegowcy, których celem wszelkich działań jest ratowanie życia. Dla nich śmierć ich chorego jest dramatem. My cieszymy się, kiedy życie zostanie uratowane, ale akceptujemy też czas nieuchronnego umierania.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska