Los Mariusza Palucha jest teraz tak naprawdę już tylko w rękach burmistrza Arseniusza Finstera. Wątpię, by włodarz zdecydował się "utopić" w basenie lub jacuzzi swojego dobrego kolegę, może i przyjaciela, który był lokomotywą jego niedawnej kampanii wyborczej. Widzę jednak pośrednie wyjście.
Mariusz Paluch ze swoją energią i szalonymi pomysłami po prostu brodzi w basenie, a wydaje mi się, że świetnie spisałby się w spółce Promocji Regionu Chojnickiego, gdzie znów mi brakuje iskry i świeżości. A prezesa PRCh Romana Guzelaka wsadziłbym do basenu, gdzie spokojnie i z rozwagą, bez zbędnego wychylania się, realizowałby swoje zadania. I wówczas poznalibyśmy też wartość obu prezesów...
Przeczytaj także: Mariusz Paluch na dywaniku. Posypały się gromy na szefa spółki Centrum Park
Bo co wspólnego z basenem mają współorganizowane przez Mariusza Palucha nocne biegi, koncerty i inne imprezy? Nic.
A wracając do chojnickiej pływalni. Trzeba zdać sobie sprawę, że nie może ona konkurować z innymi spółkami, chociażby z "Wodociągami". Chojniczanie wodę z kranów lać będą, bo muszą, ale na basen do wody już idą tylko dla przyjemności, jeśli mają na to czas, ochotę i pieniądze. Basen to dziś przyjemność, nie obowiązek i prezes Paluch (lub ktoś inny) oraz miasto muszą zachęcić jeszcze bardziej chojniczan do odwiedzania tego miejsca. Np. stały bilet za "piątaka" dla każdego bez limitu czasu. Skoro miasto i tak dokłada pieniądze, to niech chociaż mieszkańcy coś z tego mają.