Garncarze z różnych stron Polski zjeżdżają do Solca zawsze w maju. Dlaczego wybrano ten miesiąc? - Bo patronem garncarzy, tak samo jak strażaków jest św. Florian – tłumaczył gościom Rafał Kubiak, dyrektor soleckiego muzeum. To ta placówka, wraz z centrum kultury jest organizatorem wydarzenia.
W tym roku przyjechali do Solca zaprezentować swój kunszt i warsztat garncarski m. in. rodzina Konopczyńskich z Bolimowa (woj. łódzkie)i manufaktura ceramiki z Poznania. Rodzimych twórców reprezentowała Beata Jopkiewicz z mężem, to mieszkańcy wsi Chrośna.
Inspiracją sztuka ludowa
- Ceramiką zajmuję się już 23 lata. Nie jest to działalność zarobkowa, bardziej pasja. Kiedyś zapraszałam dzieci i dorosłych do siebie na warsztaty, jeździłam po szkołach i przedszkolach. Teraz już tego nie robię, za ciężko – opowiada twórczyni z Chrośnej.
Przyznaje, że oprócz „Festynu garncarskiego” w Solcu swoje prace prezentuje tylko na jarmarku w Toruniu, który organizuje tamtejsze Muzeum Etnograficzne. Związała się z tą placówką, bo, szczególnie na początku przygody z ceramiką, wielką inspiracją dla niej była polska sztuka ludowa.
Podczas imprezy w Solcu każdy chętny nie tylko zobaczyć mógł rzemieślników przy pracy, ale także samemu zakręcić kołem garncarskim. Z zaproszenia korzystały nie tylko dzieci. Lepiono też w glinie i zdobiono farbami gotowe już wazoniki i dzbany. Wiele osób wychodziło z własnoręcznie wykonanymi naczyniami i ozdobami z gliny.
Na warsztaty edukacyjne zapraszali uczestników festynu goście z Inowrocławia, a także Agata Bądzielewska, plastyk z Soleckiego Centrum Kultury.
- Na warsztatach w SCK prowadzę zajęcia z grafiki, malarstwa i rzeźby. Raz w miesiącu lepimy w glinie. Zainteresowanie dzieci tą formą twórczości jest bardzo duże, mam cztery grupy – opowiada.
Rzemiosło z tradycjami
Skąd pomysł „Festynu garncarskiego” w Solcu? Źródła historyczne dowodzą, że był to niegdyś w mieście najpopularniejszy zawód. Cieszył się estymą. Kilku soleckich garncarzy pełniło funkcję burmistrza.
- Gdzie się w Solcu nie wbije łopaty, jest duże prawdopodobieństwo, że natrafimy na jakiś dawny warsztat garncarski. Najlepszym przykładem jest miejsce, w którym się znajdujemy. Dwa lata temu budowano zatoczkę autobusowa przy ulicy Toruńskiej. Odkryto wówczas warsztat, w którym wytwarzano kafle piecowe. Te kafle, bardzo ładne, z główkami aniołków, można oglądać na wystawie stałej w muzeum – informował Rafał Kubiak. Zapraszał do odwiedzenia znajdującego się tuż obok Muzeum Solca, które było otwarte dla zwiedzających.
To Cię może również zainteresować
Jednak nie tylko garncarzy i ceramików spotkać można było na festynie, także przedstawicieli innych, unikatowych dziś rzemiosł: kowala, powroźnika, wikliniarza. Reprezentowali Wioskę Ginących Zawodów w Koronowie.
- Przyjechałam z synem i mężem z Przyrowa. To miejscowość w gminie Gostycyn, w powiecie tucholskim. Mąż jest kowalem, to tradycja rodzinna. Fach przejął po swoim ojcu - opowiada Marzena Przytarska. Spotykamy ją w „wiosce”. Częstowała chętnych ziemniakami z solą, proponowała fjut, strop wyciskany z buraków cukrowych wpisany na listę produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Dodatkowo w wolnych chwilach kręciła wiklinę.
Atrakcji na festynie było jednak więcej. Dla odwiedzających wystąpili: orkiestra dęta OSP z Solca i kapela podwórkowa z Bydgoszczy. Organizatorzy zadbali też o podniebienia gości. Serwowano darmowe kanapki. Nie zabrakło też waty cukrowej i innych różności.
