https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fiskus przegrał z bydgoskimi i toruńskimi barami mlecznymi. Musi im oddać 100 tys. zł. Kupią za to samochód do obsługi cateringu

Katarzyna Piojda
Bar mleczny Kaprys w Bydgoszczy jest jednym z siedmiu prowadzonych przez Spółdzielnię Gastronomiczną. Dotacji już nie ma, ale klienci pozostlai. I o to chodzi
Bar mleczny Kaprys w Bydgoszczy jest jednym z siedmiu prowadzonych przez Spółdzielnię Gastronomiczną. Dotacji już nie ma, ale klienci pozostlai. I o to chodzi Tomasz Czachorowski
W samej Bydgoszczy pod szyldem Spółdzielni Gastronomicznej działa siedem barów mlecznych.

Przez kilkanaście lat dostawały dotacje na prowadzenie działalności. Ministerstwo Finansów przekazywało co miesiąc łącznie 40 tysięcy złotych na siedem barów. Trzeba było się rozliczać z otrzymanych pieniędzy.

- Co miesiąc mieliśmy kontrolę z urzędu skarbowego i  nigdy nie było żadnych zastrzeżeń - podkreśla Jan Lewandowski, prezes Spółdzielni Gastronomicznej w Bydgoszczy.  

Nie było, ale się zmieniło. Na kontrole przestali przychodzić urzędnicy z US, a zaczęli się pojawiać ci z Urzędu Kontroli Skarbowej. I wtedy się zaczęło.

- Inaczej interpretowali przepisy niż ich poprzednicy. Od razu okazało się, że to, co robimy od lat, robimy źle. Na przykład  rosołu nie możemy gotować na mięsie albo, że nie wolno nam mieszać w zupie składników dotowanych z niedotowanymi - kontynuuje Lewandowski.  

Bary mleczne w regionie, korzystające z dotacji, napotkały podobne ograniczenia. Zabroniono im np. stosować niektórych przypraw. Nie mogły też oferować dań na wynos. Posypały się uwagi  urzędników pod ich kątem. I nie tylko. - Dostaliśmy 100 tysięcy złotych kary - wspomina prezes spółdzielni z Bydgoszczy. - Nie mieliśmy wyboru. Zapłaciliśmy.  

Siedem barów wolało stracić dotację z ministerstwa niż stracić klientów.   - Nie zaserwujemy ludziom czegoś, co nie nadaje się do zjedzenia - mówili prowadzący punkty.  Na tym się nie skończyło. Szef spółdzielni zaczął pisać odwołania. Sprawa dotarła do Ministerstwa Finansów. I jest finał. Spółdzielnia Gastronomiczna wygrała.

W piśmie, nadesłanym z MF czytamy: “Ministerstwo postanawia uchylić zaskarżoną decyzję dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy i w całości umorzyć postępowanie organu pierwszej instancji”. A tą pierwszą instancją była skarbówka. Ona teraz musi zwrócić pieniądze spółdzielni. - Na dniach dostaniemy wspomniane 100 tysięcy złotych, które musieliśmy zapłacić za karę - informuje prezes Lewandowski. - Kupimy za nie samochód, którym będziemy rozwozić posiłki na zamówienie i dania w ramach cateringu. 
 

Mięso w zupie kością niezgody
 
 - Trzeba gotować zgodnie z przepisami i według przepisów, dla ludzi - mówią w barach mlecznych. 

Te m.in. w Bydgoszczy i Toruniu toczyły prawie 2-letnią wojnę ze skarbówką. I ją właśnie wygrały.

Skarbówka musi oddać Spółdzielni Gastronomicznej  w Bydgoszczy 100 tysięcy złotych. Karę w takiej wysokości fiskus nałożył na spółdzielnię m.in. za to, że ta gotując zupę, mieszała składniki, na jakie dostawała dotację z tymi niedotowanymi. Albo za to, że bigos przygotowywała na mięsie. A po kilkunastu latach okazało się, że nie powinna.  Nie tylko bydgoskie bary mleczne dostały kary, a teraz wygrywają z urzędnikami ze skarbówki.  

Te pod szyldem Społem - Gastronomiczno-Turystycznej Spółdzielni Spożywców w Toruniu też zwyciężyły walkę.

- Nie chcę już o tym mówić - przyznaje Dorota Szadkowska, prezes toruńskiej SGTS. - Było, minęło. I tyle.

Historia z dotacjami

Ministerstwo Finansów w latach 90. wprowadziło dotacje dla barów mlecznych. I przez lata było dobrze. Placówki otrzymywały np. po kilka tysięcy złotych co miesiąc. Parę lat temu ustaliło jednak dodatkowe, absurdalne, wymogi. Prowadzący bary, a biorący dotacje, mogą dodawać do potraw jedynie sól. Inaczej stracą wsparcie. Nie mają też prawa sprzedawać dań na wynos. Dziwne w tym wszystkim było to, że placówki serwowały dania tak, jak przez ostatnich kilkanaście lat. Tyle że podejście urzędników ze skarbówki się od razu zmieniło. Który bar nie dostosował się do nowych przepisów, tracił dotację. I jeszcze karę otrzymywał. Nawet 100 tysięcy złotych.

- Zrezygnowaliśmy z otrzymywania dotacji na początku 2014 roku - mówi Jan Lewandowski, prezes Spółdzielni Gastronomicznej w Bydgoszczy, prowadzącej bary mleczne. - Wszystko robiliśmy prawidłowo, a traktowano nas, jakbyśmy wyłudzali pieniądze. Pracowaliśmy ciągle w strachu.  Inne bary działające w naszym województwie też zrezygnowały z dotacji. Choćby te w Toruniu.

 Koniec z absurdami

Ministerstwo do błędu się nie przyznało, ale absurdalne przepisy wreszcie wycofało.  - Nowe rozporządzenie w sprawie dotacji do posiłków w barach mlecznych wprowadza bardziej przyjazne rozwiązania w zakresie zasad udzielania i rozliczania dotacji oraz listy surowców, z których przygotowywane mogą być dotowane posiłki - czytamy w odpowiedzi z MF.  

- My za te przyjazne rozwiązania już dziękujemy - twierdzą właściciele barów mlecznych. Dotacji nie chcemy. Ona się nam czkawką odbiła. 

 Dotacja (nie) do wzięcia

Pierogi bez pieprzu i żurek bez majeranku, a jak zupa jarzynowa, to nie ta gotowana na mięsie. Tak się podobało Ministerstwu Finansów, które współfinansuje bary mleczne. Bary mleczne otrzymują dofinansowanie na produkty jarskie, czyli bezmięsne, np. jajka, mąkę, mleko. Zwrot wynosi 40 procent wartości zakupu. Zmieniły się jednak zasady udzielania dotacji. Na liście surowców, z których można przygotowywać dotowane przez państwo potrawy, zabrakło większości przypraw. Ponad 2 tysiące osób podpisało się pod petycją do ministra finansów Mateusza Szczurka. Apelowali o utrzymanie dotychczasowych warunków dla barów mlecznych.   Ministerstwo się ugięło. W kwietniu br. zezwoliło na stosowanie przypraw. Bary mleczne, którym odebrano dotacje, a wlepiono kary, mogą ponownie ubiegać się o wsparcie od państwa. Tyle że większość barów już go teraz nie chce.

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jan III
Pokażcie mi jednego, mądrego, uczciwego i rzeztelnego inspektora z UKS, to dam na mszę...a nawet na dwie....to banda arogankich łobuzów  - oszustów !
P
Prbernam
I o to chodziło, by bary rezygnowały z dotacji. Cel osiągnięty.
d
dibis
Czyli mamy jaskrawy przykład, kto jest szkodnikiem dla spoeczeństwa. Takiego drania, który w sposób bandycki odbiera barom pieniądze, należałoby przykładnie ukarać. Czas zacząć o tym coraz głośniej mówić, że bandyci ze skarbówki często działają tak, że padają kolejne firmy.
J
Jan III
Fakt, że w urzędach skarbowych są porządni ludzie, zaś w uksach wyłącznie oprawcy - roboty, pazerne na premie od decyzji. Mnie podły inspektor - oszust załatwił na cacy, sfałszował dokumenty, ważne, korzystne dla mnie zataił. Lawina, czyli US, IS oraz NSA pozostały nieczułe na odwołania podparte dowodami, nawet prokurator i sędzia (złożyłem doniesienie o przestępstwie) stwierdził, że inspektora - oszusta wprowadzono w błąd. Dla mnie caly aparat skarbowy to jedno, wielkie SZAMBO, w którym szczury z uks pławią sie w najlepsze... 
o
ona
Dlaczego doracje do dan a nie do skladników?

 

 
z
zyggi
wszak wiadomo ze najwiekszym przestepca podatkowym jest MF i US/UKS ;]
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska