Franz Astoria - Wilki Morskie Szczecin 81:75 (33:21, 14:14, 18:27, 16:13)
ASTORIA: Lewandowski 20, 5 zb., 7 as., 3 prz., Bierwagen 18 (2), Szopiński 18, 8 zb., 3 as., Laydych 13 (1), 12 zb., Pagacz 6, 5 zb. oraz Andryańczyk 4, Barszczyk 2, Czyżnielewski, Rąpalski i Szafranek 0.
WILKI MORSKIE: Trela 25, 8 zb., Knowa 15 (3), 5 prz., Bojko 11 (1), 5 zb., 9 as., Kowalski 8, Nowacki 4, 6 zb. oraz Majtyka 4, 6 zb., Kujawski 2, Adamkiewicz 2, Hamdaoui 2, Janecki 2.
Przeczytaj także: Ograniczenia dla tirów podczas Euro 2012 - objazdy albo zakaz ruchu
Gospodarze zaczęli skoncentrowani i nie pozwolili rywalom na początku ani na moment oddechu. Zaczęło się co prawda od 0:3, potem było jeszcze 8:9, ale w kolejnych minutach bydgoszczaniezagrali koncertowo. Szybkim atakiem, skutecznie, widowiskowo. Wszyscy punktowali, więc po stronie Franz Astorii tylko przybywało punktów. Od 10:9 zrobiło się 27:11, a pod koniec 1. kwarty 33:15. W końcówce rywale zdobyli 6 punktów, lecz na początku 2. odsłony po akcji Lewandowskiego, "trójce" Laydycha i trzech wolnych "Lewego" (po faulu przy rzucie z dystansu) bydgoszczanie prowadzili najwyżej, bo 41:21.
Przeczytaj także: Pechowa porażka KK Świecie w Gniewinie
- Nie da się jednak w takim tempie grać całego meczu jedną piątką, dlatego musieli wejść rezerwowi. To nieco zaburzyło płynność naszej gry, a że Wilki Morskie zaczęły trafiać i świetny mecz grał Igor Trela, nasz były gracz, nasza przewaga stopniała - mówi Jarosław Zawadka, trener Franz Astorii.
Jeszcze do przerwy nasi utrzymywali bezpieczny dystans, ale potem przewaga zaczęła topnieć. Do Treli dołączył Knowa (10 pkt w 3. kwarcie), a wolne trafiał Bojko i na koniec tej części zrobiło się tylko 65:62.
W 4. kwarcie gospodarze zagrali rozsądnie, zwalniali grę, konstruowali ciekawe akcje, ale brakowało im skuteczności. Do tego za 5 fauli w 35. min zszedł Pagacz. Goście nie potrafili tego wykorzystać, a przy tym mieli pecha. W 32. min nogę podkręcił Knowa, a sędziowie wlepili im dwie kary: najpierw niesportowy faul, a później "technika" za dyskusję. Ten pierwszy chyba zbyt pochopnie, drugi był konsekwencją złej decyzji o przyznaniu piłki. W sumie jednak "Asta" zasłużenie wygrała to spotkanie.
- Najważniejsze jest zwycięstwo. Mam kilka zastrzeżeń do gry, a szczególnie skuteczności i prostych strat, ale cieszę się, że mimo osłabień zespół zagrał ambitnie, nie lekceważąc rywali - podsumował Zawadka.
O meczu Astorii przeczytasz także w poniedziałkowym wydaniu "Pomorskiej".
Wiadomości koszykarskie z regionu
Czytaj e-wydanie »