W 7. min. po rzucie za trzy punkty Jamesa Eadsa Iii Twarde Pierniki wyszły na prowadzenie 8:5, ale odpowiedź Astorii była natychmiastowa. Akcje 2+1 Klavsa Čavarsa i "trójka" Rodericka Camphora sprawiły, że goście wygrywali 11:8. Później jednak nastąpiła znakomita seria 9:0 dla Twardych Pierników. Ostatecznie wygrali pierwszą kwartę 26:18.
Drugą zaczęli od celnego rzutu za trzy Michała Samsonowicza. "Trójką" odpowiedział Camphor, po czym dwa rzuty wolne wykorzystał Samsonowicz. Później w grę obu ekip wdał się chaos - błędy kroków, faule w ataku, niecelne rzuty z dystansu, półdystansu i... osobiste (Camphor). Gdy na 7 min. przed przerwą Čavars wsadem doprowadził do wyniku 33:23 trener gospodarzy Ivica Skelin wziął czas. Po nim trwała wymiana "uprzejmości" w rzutach za trzy punkty. Na trafienie Maurice Watsona odpowiedział Wesley Washpun, na Aarona Cela - Camphor. Festiwal zakończył Washpun i było tylko 39:31 dla gospodarzy. Wówczas jednak Eads Iii trafił z półdystansu, a bydgoszczanie popełnili dwa błędy - spod kosza nie trafił Mateusz Zębski, po czym stratę popełnił Čavars. Później mieliśmy trzy wsady (dwa Eadsa Iii i jeden Trevora Thompsona) przedzielone jedynie "dwójką" Zębskiego. Po akcji 2+1 Bartosza Diduszki zrobiło się już 50:33. Do przerwy w połowie meczu Astorii udało się zmniejszyć różnicę do 13 punktów (41:54). W zbiórkach był remis po 16, w stratach goście przegrywali 6:9, jeszcze gorzej było w celności rzutów z gry (40 - 61 procent), za to ośmiokrotnie trafili za trzy punkty, a torunianie sześć.
Warto przeczytać
W trzeciej kwarcie w pewnym momencie (24. min) przewaga gości zmalała do dziewięciu punktów (60:51), ale na wysokości zadania stanął Thompson, który trafił dwa razy spod kosza, a później odpowiedział kolejną "dwójką" na rzut Alana Herndona. Wydawało się, że torunianie kontrolują sytuację, bo krótko później z dystansu trafił Cel i było 69:53. Czas wzięty przez trenera Artura Gronka poskutkował, kolejne minuty goście wygrali 8:2, a dodatkowo Camphor był faulowany przy rzucie za trzy i tym razem przerwą na żądanie musiał posiłkować się trener Skelin. Po wznowieniu gry Amerykanin wykorzystał wszystkie trzy "osobiste", dzięki czemu przewaga gospodarzy zmalała do zaledwie siedmiu punktów (71:64). Ostatecznie przed ostatnią kwartą wynik wynosił 77:70 i wszystko było jeszcze możliwe.
Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią

Na początku czwartej kwarty znów zrobiło się nerwowo, ale od czego torunianie mają niesamowitego Maurice Watsona? Podczas gdy zawodnicy obu drużyn popełniali błąd za błędem on nie pomylił się w dwóch próbach rzutów za dwa punkty i było 81:70. Ale później nie było już tak "różowo" dla gospodarzy. Wprawdzie Thompson zdobył pięć punktów, ale Wasphun wykorzystał trzy rzuty wolne, "dwójkę" dorzucił Michał Chyliński, trzykrotnie z "osobistych" trafił Michał Krasuski, a "trójką" poprawił Jakub Nizioł i na pięć minut przed końcem przewaga gospodarzy zmalała do pięciu punktów (86:81). Odpowiedzią gospodarzy były dwa celne rzuty wolne Diduszki, lay up Watsona i "trójka" Manigata, który przebudził się w odpowiedniej chwili. Na trzy i pół minuty przed końcem Twarde Pierniki wygrywały 93:81. W końcówce na parkiecie rządzili już gospodarze. Skończyło się na wyniku 102:86. Było to ósme zwycięstwo podopiecznych Ivicy Skelina w sezonie (bilans 8-2) i szósta porażka bydgoszczan (4-6).
Występ Watsona był o milimetry od napisania historii. To drugi najlepszy występ w historii ligi jeżeli chodzi o asysty (statystyki są prowadzone od 2003 roku) - 20. Do wyrównania rekordu zabrakło jednej asysty. Niewiele zabrakło również do triple-double - 19 punktów, 20 asyst i 7 zbiórek dało Maurice'owi łączny Eval 36. Dokładnie taki sam wynik zaliczył Trevor Thompson, który zaliczył trzecie double-double z rzędu przy 24 punktach i 14 zbiórkach.
- To był naprawdę dobry mecz. Jesteśmy świetnie zgranym zespołem. Miałem dużo asyst ale zasługi trzeba oddać zespołowi, nie mogę sam wszystkiego trafiać. Naprawdę kocham grać z moimi kolegami i daje nam to dużo radości - podsumował po meczu Maurice Watson.
- Szczególnie trzecia kwarta w naszym wykonaniu nie była dobra, wyszliśmy niezbyt skoncentrowani. Pozwoliliśmy Astorii wrócić na 7-8 punktów. Jak wiadomo w dzisiejszej koszykówce to są dwie-trzy akcje i nie ma żadnej przewagi, aczkolwiek w czwartej kwarcie wróciliśmy do naszej gry, udało się powrócić do przewagi z pierwszej połowy i dowieźliśmy mecz do końca - dodał Bartosz Diduszko.
Twarde Pierniki Toruń - Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 102:86
Kwarty: 26:18, 28:23, 23:29, 25:16
Twarde Pierniki: T. Thompson 24 (1), M. Watson 19 (2), B. Diduszko 17 (1), J.Eads Iii 11 (1), A. Cel 8 (2) oraz J. Manigat 8 (2), M. Kołodziej 6, M. Samsonowicz 5 (1), S. Janczak 4
Astoria: W. Washpun 22 (3), R. Camphor 12 (3), M. Zębski 11 (1), A. Herndon 8 (2), M. Čavars 5 oraz J. Nizioł 12 (1), M. Chyliński 7 (1), A. Pluta 6 (2), M. Krasuski 3, M. Aleksandrowicz 0