Franz Astoria Bydgoszcz - AZS Szczecin 83:80 (25:22, 14:26, 25:24, 19:8)
FRANZ ASTORIA: Bierwagen 23, 6 zb., Szyttenholm 16 (1), 4 zb., 3 as., Robak 11 (1), 3 as., Laydych 11 (3), Lewandowski 4, 5 as. oraz Fraś 16, 8 zb., 2 prz., Rąpalski 2, Małgorzaciak 0, Barszczyk 0.
AZS: Pacocha 18 (1), 5 as., Mielczarek 13, 7 zb., 4 as., Koszuta 10, 5 zb., Majcherek 9 (3), Miszczuk 2 oraz Biela 11 (1), Raczyński 6, Linowski 4, Pytyś 4, 5 zb., Balcerek 3 (1).
Po laniu w Toruniu można było mieć obawy o formę psychiczną kilku bydgoskich zawodników. Do tego kłopoty zdrowotne ma kilku innych, zaś AZS przyjechał wygrać, bo walczy o udział w play off.
Mentalnie gospodarze przygotowani byli jednak znakomicie. W 1. kwarcie zaskoczyli szczecinian skutecznością. Objęli prowadzenie 11:8, bo dwa razy z dystansu trafił Laydych, a raz... Szyttenholm. Gdy 4 pkt. dołożył Bierwagen, kolejną "3" Laydych, a Dorian trafił spod kosza, na tablicy widniał wynik 20:13 i trener gości poprosił o czas.
Zmiany w składzie AZS sprawiły, że gra gości nabrała rumieńców. Wzmocnili obronę, poprawili skuteczność (ok. 60%), a bydgoszczanie rozdawali "prezenty". - Kilka głupich strat pozwoliło zdobyć rywalom łatwe punkty z kontr - przyznał Zawadka.
Majcherek trafiał z dystansu (3 razy), a Biela i Koszuta z kontrataków i w 14. min AZS objął prowadzenie 33:31. Przed przerwą wzrosło ono nawet do 48:39, bo szczecinianie dominowali na tablicach (23-15) i grali bardzo skutecznie (24/34 z gry). W 26. min po rzucie Pacochy AZS prowadził najwyżej, bo 59:45, ale to był ostatni słaby moment Franz Astorii. Kolejne 14 minut wygrała 35:21!
Hasło do walki dał Bierwagen, z ławki świetnie wszedł Fraś. - Był wojownikiem. Gdy Dorian miał kłopoty z faulami, pod koszem twardo walczył z Mielczarkiem. Zresztą świetnie w tej roli spisał się także Rąpalski. Dzięki temu Szyttenholm dotrwał do końca i zdobył ważne punkty - przyznał Zawadka.
Z każdą minutą malała przewaga AZS. Na 75:76 z dystansu przymierzył Robak, a prowadzenie 79:78 dali Szyttenholm i Bierwagen. Potem wolne trafił Pacocha, ale chwilę później popełnił faul w ataku. Przy 79:80 wolne spudłował Robak, lecz chwilę później punkty zdobył Szyttenholm. Strata Koszuty, faul na Frasiu i jego pewne wolne (6/6) pozwoliły wyjść na 3 pkt. prowadzenia. Rzut rozpaczy Mielczarka nie doszedł celu.
Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »