Franz Astoria Bydgoszcz - Żuraw Gniewino 74:57 (13:17, 19:14, 16:13, 26:13)
FRANZ ASTORIA: Bierwagen 23 (1), Szopiński 14, 9 zb., Lewandowski 13 (1), 6 as., 4 prz., Szyttenholm 10, 9 zb., Laydych 2, 9 zb., 4 as. oraz Barszczyk 6, Gierszewski 3 (1), Szafranek 2, Pagacz 1, 7 zb., Rąpalski 0, Czyżnielewski 0, Andryańczyk 0.
ŻURAW: Matysiak 14 (4), Wilk 12 (1), 13 zb., Strychalski 10 (1), Mudlaf 6, Zimniewicz 5 oraz Kobus 8 (1), 8 zb., Nosek 2, Bichowski, Podbielski i Grujić 0.
- W sobotę nie mieliśmy do dyspozycji sali, dlatego wiele do życzenia pozostawiała skuteczność - przyznał Jarosław Zawadka, trener Franz Astorii. - W mecz źle weszliśmy. Zespół był ospały, popełnił pięć strat i to rywale nadawali ton grze.
W ekipie gospodarzy trafiali tylko Szopiński i Bierwagen, a goście prezentowali bardzo wyrównany skład. I to oni wciąż minimalnie prowadzili. Na koniec 1. kwarty 17:13. Potem jednak do pomocy włączył się Szyttenholm, do remisu po 17 doprowadził Szopiński, a na prowadzenie zespół wyprowadził Pagacz, trafiając rzut wolny na 20:19.
Gospodarzom do przerwy zupełnie nie szło też w rzutach z dystansu. Spudłowali wszystkie 10.
Zacięta walka toczyła się także po zmianie stron. Gospodarze z czasem zaczęli jednak dominować na tablicach, poprawili obronę i zaczęli uzyskiwać przewagę. - Agresja w defensywie i wygrana tablica były kluczem do szybkiego ataku. Zdobyliśmy aż 27 punktów z kontr, nie pozwolliśmy też przekroczyć rywalom 60 "oczek". To pozytywy - cieszył się Zawadka.
Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"