Franz Astoria Bydgoszcz - Sokół Łańcut 79:95 (14:27, 24:22, 15:25, 26:21)
FRANZ ASTORIA: Bierwagen 22, 5 zb., Szyttenholm 16, 4 as., 4 prz., Robak 12, 5 as., Laydych 9, 4 as., 3 prz., Lewandowski 6, 7 str. oraz Małgorzaciak 6, Czaplicki 3, 2 bl., Andryańczyk 3 (1), Rąpalski 2, Barszczyk i Szafranek 0.
SOKÓŁ: Pieloch 23 (4), Baran 17 (5), 6 as., 3 prz., Klima 16, 8 zb., Fortuna 6 (2), 4 as., Gawrzydek 2 oraz Dębski 23 (2), 9 zb., 6 as., 3 prz., Dubiel 4, Balawander 2, Hałas 2.
Gospodarze nieźle zaczęli, od prowadzenia 10:6, potem było jeszcze 10:11, ale od tego momentu Sokół odskoczył na 14:27, głównie dzięki Pielochowi (13 pkt. w 1. kwarcie) i rzutom dystansowym.
- Zawsze graliśmy z charakterem, lecz tego mi tym razem zabrakło, szczególnie w 1. połowie - mówi trener Jarosław Zawadka. - Wiedzieliśmy, co grają, że są rzucają za 3, ale w obronie pozwalaliśmy im na zbyt wiele, a w ataku nie brakowało złych decyzji - dodaje.
Co prawda w "Aście" walczyli Bierwagen i Szyttenholm, ale zbyt małe wsparcie dawali pozostali, do tego w ekipie rywali co rusz zza łuku trafiali Pieloch (4/10) i Baran (5/5). W ekipie gospodarzy pierwszy i jedyny taki celny rzut oddał w 15. min. Andryańczyk (zespół 1/8).
- Trudno, nie wpadało, ale trzeba szukać innych sposobów zdobywania punktów, tymczasem mnożyły się głupie straty (19) i faule (25), do tego fatalnie pudłowaliśmy z linii wolnych (22/37). To wystarczyło, aby rywale kontrolowali mecz - tłumaczy Zawadka.
Niespodziewanie jednak w 4. kwarcie gospodarze zerwali się do ataku i zaczęli niwelować straty. W 36. min zeszli na 68:76. Wtedy jednak, na 4 sek. przed końcem akcji, po wyrzuceniu piłki z boku, punkty z powietrza zdobył Klima, a za chwilę wybijający piłkę Laydych podał w ręce rywala i było po emocjach.
Czytaj e-wydanie »