Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Frustracja nie mija przez hejtowanie władzy

Karina Obara
Karina Obara
Krzysztof Korzempa: - Już po studiach czułem, że coś w naszym systemie jest nie tak
Krzysztof Korzempa: - Już po studiach czułem, że coś w naszym systemie jest nie tak archiwum prywatne
Rozmowa z KRZYSZTOFEM KORZEMPĄ, szefem Fundacji Przeciwko Nepotyzmowi o drodze od hejtera do obywatela.

Kiedyś był pan hejterem uderzając swoją brawurową krytyką głównie w PO i PSL, bo te partie wtedy rządziły. Jest pan sprawny językowo, więc niektóre pana hejty dostawały nawet po 500 „lajków”. Co się stało, że się pan zmienił?

Hejtując utożsamiałem się z oburzeniem wielu Polek i Polaków na działania władzy. Najbardziej raziła mnie niesprawiedliwość, rozdawanie stanowisk. Zainteresowałem się mocno nepotyzmem, który uważam za szczególnie niesprawiedliwy. Do małych miasteczek wracają ludzie często po dwóch kierunkach studiów i nie dostają żadnej pracy, zostają im przysłowiowe kasy w Biedronkach. Ludzie o dużo niższych kwalifikacjach mają za to posady w urzędach, a te są w Polsce często „firmami rodzinnymi”.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Z czego to wynika?

Wszystkie parlamenty od 1989 r. traktują nepotyzm jako niekaralną formę korupcji. Tak to definiuje polskie prawo, co jest definicją samą w sobie sprzeczną. Jestem nauczycielem języka angielskiego i instruktorem sportu, który świadomie zaangażował się w sprawy obywatelskie. Droga do takiej postawy nie była jednak prosta. Już po studiach czułem, że coś w naszym systemie jest nie tak, ale nie bardzo wiedziałem, jak moją złość i energię ukierunkować. Zacząłem wtedy pisać na różnych forach o tym, co zauważam i co mnie boli, oczywiście pod pseudonimami. Wbiłem się w nurt niezadowolonych, oburzonych, obserwujących to, co się dzieje, którzy nie mogą nic zrobić. Na własnej skórze doświadczyłem, jak to jest, gdy narasta w tobie wściekłość z powodu działań rządzących. Pewnie dlatego rozumiem hejterów, których jest coraz więcej, ale sam odszedłem od tej formy wyrażania sprzeciwu. Hejterzy, doszedłem do wniosku, biorą się stąd, że niedostatecznie wykształtowało się u nas społeczeństwo obywatelskie, które aktywnie punktuje władzę, a nie ją tylko wyzywa.

Jak pan to zrozumiał?

Frustracja nie mijała przez hejtowanie władzy. Zacząłem jeździć na różne konferencje i poznałem ludzi z organizacji pozarządowych, mi.n. z Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego czy Watchdog Polska, którzy codzienną pracą przyczyniają się do kształtowania opinii publicznej w sposób świadomy i merytoryczny. I postanowiłem założyć własną Fundację Przeciwko Nepotyzmowi (antynepotyzm.pl), gdzie każdy może zgłosić przypadki nepotyzmu, z którym trzeba się rozprawić. To nie jest łatwe zadanie, ale o wiele bardziej satysfakcjonujące niż zwykły hejt.

Na portalu społecznościowym zamieścił pan hasło: żeby nauczyć ludzi kochać sprawiedliwość, trzeba im pokazać rezultaty niesprawiedliwości. Wierzy pan w to?

Tak. Działalność w organizacjach pozarządowych to słuszna, choć niełatwa droga. Trudno pozyskiwać na nie pieniądze, łatwiej jest na działania typowo charytatywne. Tacy są ludzie, wolą wspierać osoby chore niż sprawy związane z przejrzystością władzy. Kiedyś atakowałem pojedyncze przypadki nepotyzmu i wchodziłem przez to w wojnę polityczną. Gdy pisałem o kimś z PO, kto zawiódł, to od razu nazywali mnie PiS-owcem, a gdy o kimś z PiS, kto zatrudnia swoich, to oni traktowali mnie jak wroga. A to nie o to chodzi. Jestem neutralny, pokazuję zjawisko, które jest szkodliwe społeczne i robi krzywdę i ludziom, i Polsce.

Jaką skuteczność ma pana fundacja?

Piszemy artykuły o nepotyzmie i bierzemy udział w konferencjach i szkoleniach w całej Polsce. Rozmawiamy z politykami i organizacjami pozarządowymi. To może niewiele, ale kropla drąży skałę.

A nie ma pan wrażenia, że pana przypadek jest szczególny? Przeszedł pan metamorfozę od hejtera do obywatela. Większość pozostaje hejterami.

Ludzie, trzeba spotkać odpowiednich ludzi, którzy swoją charyzmą, wiedzą i jakimś darem przekonywania do słusznego postępowania wyciagną cię z iluzji, że to, co robisz, kiedyś się przyda. Otóż hejt się nie sprawdza. Jest tylko upuszczaniem żółci i działa zarówno destrukcyjnie na hejtera, jak i na społeczeństwo, a ten, do którego jest skierowany, i tak sobie nic z tego nie robi. Do zmiany podejścia dojrzałem właśnie pod wpływem dyskusji z takimi osobami jak Katarzyna Batko-Tołuć z Watchdog Polska. Nie osądzały mnie, że jestem zły, ale pokazały inną drogę. Przypominam sobie np. jak była afera z córką ministra Rostowskiego, która od razu po studiach dostała pracę na jednym z najwyższych stanowisk w MSZ. Strasznie po niej jechałem. Nic to nie dało. Watchdogowcy przekonali mnie, że próbując budować organizację włączam się w postępowanie obywatelskie, na innych zasadach. Wiem, że to trudne, bo ludzie nie mają czasu, są uwikłani w pęd życia. Wszelkiej władzy to jest na rękę. Cieszą się z niekompetencji Polaków, którzy mają małą wiedzę o tym, jak funkcjonuje państwo. Z takimi ludźmi można rzeczywiście robić, co się chce.

- Jak zaktywizować hejtera, aby żółć przekształcił w realne działanie?

- Agresja wynika z frustracji i poczucia bezradności. Trzeba ludzi szkolić, aby zakładali organizacje pozarządowe albo działali w już istniejących. Człowiek musi poczuć swoją sprawczość. Gdy skutecznie patrzy władzy na ręce i widzi, że coś się zmienia, zdaje sobie sprawę, że warto się przyłożyć nie do mocnych słów, ale do punktowania niesprawiedliwości poprzez ukierunkowanie swojego postępowania i zarażania jego słusznością innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska