Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundacja twierdzi, że pies był bity. Rodzeństwo z Jeżewa jest tym oburzone!

(ciem)
Kora była własnością rodzeństwa z Jeżewa. Nie mieli pieniędzy na leczenie skomplikowanego złamania. Przejęła ją fundacja Centaurus, a na stronie napisali, że mogło dojść do znęcania się nad psem.
Kora była własnością rodzeństwa z Jeżewa. Nie mieli pieniędzy na leczenie skomplikowanego złamania. Przejęła ją fundacja Centaurus, a na stronie napisali, że mogło dojść do znęcania się nad psem. Archiwum
Rodzeństwo z Jeżewa pojechało do weterynarza w Grudziądzu z kulejącym psem. Już z nim nie wrócili.

Justyna Krężel i Krzysztof Łykowski, rodzeństwo z Jeżewa, byli właścicielami suczki Kory, szczeniaka owczarka szkockiego.
Z początkiem roku pies zaczął kuleć. Zgłosili się z nim do kliniki weterynaryjnej w Grudziądzu. - Dowiedzieliśmy się, że pies ma łamliwość kości, jednak tylna noga powinna się sama zrosnąć - mówi Krzysztof Łykowski.

- Wróciliśmy z Korą do domu. Nie było poprawy. Pojechaliśmy znowu do weterynarza - opowiada dalej Justyna Krężel.
Tym razem weterynarz miał nie pozostawiać właścicielom złudzeń: potrzebne były dodatkowe badania, a leczenie mogłoby kosztować kilka tysięcy, gdyby okazało się, że kość trzeba będzie ześrubować.

- Nie mieliśmy takich pieniędzy. Zdecydowaliśmy się psa uśpić - tłumaczą.
Wtedy pracownicy kliniki weterynaryjnej zaproponowali oddanie psa fundacji, która zajmuje się porzuconymi zwierzętami. Krzysztof Łykowski podpisał zrzeczenie się psa.
- Byłem pod wpływem szoku, nie do końca świadom, do czego jestem nakłaniany - wspomina z ogromnym żalem. - Teraz chcielibyśmy psa odzyskać.

Czytaj: Pies umierał na polu. Miał wrośnięty w szyję sznurek od snopka... Internauci pomagają

- Ale nie jest to już takie proste, na stronie fundacji opisano nas jak przestępców pastwiących się nad zwierzęciem - żali się Justyna Krężel. - To nieprawda, można o to wypytać wszystkich naszych sąsiadów w Jeżewie. Wiedzą, że nie znęcamy się nad zwierzętami - zapewnia siostra pana Krzysztofa.
Do kliniki przyjechała po psa Karolina Wierzchowska, wolontariuszka współpracująca z fundacją.
- Pan Krzysztof zrzekł się prawa własności do Kory. Nie chciał wraz z siostrą zapłacić za dodatkowe badania - wspomina pani Karolina.
Znali ją w klinice, już wcześniej miała z nimi kontakt.

- Głównie poprzez zaangażowanie w opiekę nad zwierzętami. Leczyłam tam zresztą swoich milusińskich.
Karolina Wierzchowska skontaktowała się z prowadzącymi Fundację. - Zgodzili się, przyjąć psa, postanowili też zapłacić za badania.

W tym momencie następuje największy rozdźwięk w historii opowiadanej przez rodzeństwo z Jeżewa i przedstawicieli Fundacji.
Po prześwietleniu okazało się, że Kora nie cierpi na łamliwość kości, ale złamanie nastąpiło na skutek uderzenia. Fundacja na swojej stronie tak opisała rodzeństwo z Jeżewa: "Okazało się, że sunia ma złamaną kość udową oraz pękniętą miednicę. Wedle wstępnej obdukcji pies został solidnie uderzony. W rozmowie właściciel stwierdził, że sunia ma po prostu słabe kości. Nie minęła jednak dłuższa chwila, a państwo nagle zmienili zdanie."
Zażądali psa z powrotem. Fundacja snuje na stronie hipotezę, skąd ta nagła zmiana zdania: "Niestety, to nie miłość do zwierzaka spowodowała owy nagły napływ uczucia, a świadomość, że historia trafi na forum publiczne. W chwili obecnej rozpatrujemy skierowanie sprawy do prokuratury z podejrzeniem o znęcanie się nad zwierzęciem."

- Ciekawe, że przy pierwszej wizycie weterynarz nawet nie podejrzewał uderzenia - mówi pan Łykowski.
- Wydaje mi się, że fundacji zależało na naszym psie, dlatego wykorzystali okazję i go zabrali, a teraz nie chcą go oddać - dodaje pani Krężel.
Udało nam się skontaktować z Danielem Uszyńskim, prawnikiem Fundacji Centaurus, która chce teraz oddać Korę do adopcji: - Zawiadomiliśmy policję w Grudziądzu o tym, że mogło dojść do znęcania się właścicieli nad psem. Z tego, co wiem śledczy przesłuchują świadków.
Zdaniem prawnika również zrzeczenie się psa przez pana Krzysztofa jest ważne. - Mam opinię prawnika, który mówi, że kolejnym oświadczeniem mogę unieważnić tamto, gdzie psa się zrzekam - mówi Łykowski.

- Właścicielowi pozostaje sprawa z powództwa cywilnego, gdzie oskarży nas, że bezprawnie przetrzymujemy psa - informuje Uszyński.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska