Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundacji Animal Rescue z Kruszwicy: - Jeździmy tam, gdzie dzieje się coś złego

Dariusz Nawrocki
Orion jest jednym z wielu podopiecznych kruszwickiej fundacji. Czeka na nowy dom. Ma około 7 lat, jest przyjacielski
Orion jest jednym z wielu podopiecznych kruszwickiej fundacji. Czeka na nowy dom. Ma około 7 lat, jest przyjacielski Nadesłane
- Nic tak nas nie cieszy, jak uśmiechnięta morda psa - wyznaje Sylwia Wróblewska, koordynator kruszwickiej sekcji Fundacji Animal Rescue.

Kochają zwierzęta. Psy i koty zawsze były w ich domach. Rok temu zaczęli się organizować. Dostrzegli bowiem, że w gminie Kruszwica brakuje stowarzyszenia, które walczyłoby z bezdomnością zwierząt.

- Zauważyliśmy również, że ludzie często nie mają świadomości, iż zwierzęta to istoty, które czują ból, czują strach. Zapominają o tym, że zwierzę musi dostać wodę i odpowiednią karmę, że zimą pies musi mieszkać w ciepłej budzie i że nie można go trzymać na krótkim łańcuchu - wyznaje Sylwia Wróblewska, koordynator kruszwickiej sekcji Fundacji Animal Rescue Poland.

W ramach fundacji działają od marca tego roku. Prowadzą interwencje. - Jeździmy wszędzie tam, gdzie ludzie widzą, że dzieje się coś złego. Staramy się ludzi uświadamiać i kontrolować do skutku, aż ktoś wreszcie zrozumie, że zwierzęta też mają prawo do godnego życia - podkreśla pani Sylwia. Aktualnie fundacja kontroluje trzech gospodarzy, u których zwierzęta żyły w bardzo złych warunkach.

Zdarzało się, że pies mieszkał w dziurawej budzie lub przetrzymywany był w beczce plastikowej, w której były szkła. Były też przypadki, gdy zwierzę wymagało interwencji lekarskiej, a jego właściciel nic z tym nie robił. Gdy wolontariusze zwracali im uwagę, często słyszeli taką odpowiedź: "Co to was obchodzi. To jest przecież mój pies!". - Jeśli ktoś nie chce z nami współpracować, wówczas powiadamiana jest policja - tłumaczy pani Sylwia.

Wiele bezdomnych psów i kotów trafiło pod opiekę fundacji. Część z nich przebywa w domach tymczasowych, a część trafia do specjalistycznych hotelików.

- Utrzymanie jednego zwierzęcia w takim miejscu kosztuje nas miesięcznie od 300 do 450 złotych - wyznaje pani Sylwia. Dlatego też członkowie fundacji szukają miejsca, w którym mogliby prowadzić punkt adopcyjny. Liczą na pomoc kruszwickiego ratusza. Stosowne pismo wysłali. Teraz czekają na odpowiedź.

Szukają również wolontariuszy, którzy zechcieliby ich wesprzeć w codziennej pracy. - Szukamy ludzi odpowiedzialnych, zdających sobie sprawę z tego, że nikt za swoje poświęcenie nie dostanie tu ani złotówki. Wręcz przeciwnie. Czasami jest tak, że gdy zabraknie pieniędzy, wykładamy je ze swoich - wyznaje pani Sylwia.

Dlaczego to robią? - Nic tak nas nie cieszy, jak uśmiechnięta morda psa - mówi z uśmiechem. Wszystkich zaprasza do odwiedzenia ich profilu na Facebooku (facebook.com/anireskruszwica). Tutaj znajdziecie zwierzęta czekające na adopcje oraz numer konta, przez które można wspierać fundację. Z panią Sylwią można kontaktować się też bezpośrednio dzwoniąc pod nr tel. 696 058 673.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska