Wczoraj w starostwie Holendrzy z zaprzyjaźnionej fundacji, która od lat wspiera Chojnice, nie zostawili suchej nitki na pomysłach "uzdrowienia" opieki paliatywnej - poprzez wyeliminowanie Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum. Spotkanie miało być "okrągłym stołem", ale starosta Stanisław Skaja już na początku zastrzegł, że takiego mebla tu nie ma ...I ciąg dalszy był łatwy do przewidzenia.
Bonna chwali szpital
Do Chojnic przyjechali Albert Menheere, prezes fundacji holenderskiej i Jos Collard, honorowy obywatel Chojnic. Chcieli jeszcze raz zabrać głos w sprawie sytuacji Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum, ich zdaniem, niesłusznie potraktowanego przez wszelkie urzędy i instytucje.
Najpierw jednak wysłuchali argumentacji dyrektora Leszka Bonny, dlaczego tak go interesuje przejęcie opieki paliatywnej. I dowiedzieli się, że szpital jest do tego najlepszy, bo ma bazę, ludzi, ma też instrumenty. Szansę na pokazanie swoich atutów miały też fundacja "Palium" i Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum. Ta pierwsza ma wszystko - kontrakt na opiekę stacjonarną i domową, a Towarzystwo - nadal działa na zasadach wolontariatu.
Węzeł gordyjski
Pojawił się oczywiście wątek, dlaczego starania o kontrakt dla przychodni gminnej, z którą współpracuje TPH, zakończyły się fiaskiem. I poseł Piotr Stanke (oficjalnie bez zaproszenia na spotkanie, podobnie jak dyrektor przychodni gminnej Jan Kowalski) nazwał rzecz po imieniu - gdyby szpital nie ubiegał się o kontrakt na hospicjum domowe, byłby kontrakt dla TPH, ponadto szpital nie miał prawa występować z ofertą, w której znalazły się nazwiska lekarek nawet niezapytanych, czy wyrażają na to zgodę.
Radny powiatowy Aleksander Mrówczyński, nie kwestionując zasadniczo idei utworzenia centrum społecznego w Lasku Miejskim z hospicjum w gestii szpitala, pytał, co jednak zrobić teraz, żeby pomóc TPH. A burmistrz Arseniusz Finster dodawał, że jeśli nie będzie mądrych decyzji, to samorządy mogą stracić wszystko. Apelował, by obydwa podmioty zajmujące się opieką paliatywną, podpowiedziały samorządowcom, czy przyszłościowa wizja oparcia tejże opieki o szpital jest prawidłowa. Witold Ossowski, burmistrz Brus sugerował, by wypracować consensus, bo tylko zgoda gwarantuje sukces. A na koniec tej części dyskusji najdalej poszedł Aleksander Mrówczyński, który proponował, żeby przeciąć ten węzeł gordyjski i żeby szpital dał już sobie spokój z ewentualnym szukaniem satysfakcji na drodze sądowej.
Bądź fanem aniołów
Były też niespodzianki, bo Barbara Bonna, prezeska fundacji "Palium" oświadczyła, że nie widzi przeszkód, by obie lekarki - Małgorzata Kaczmarek i Bernadeta Klunder pracowały w ramach jej organizacji. Małgorzata Kaczmarek, ripostując, zaprosiła ją do pracy w wolontariacie... Zapewniła też, że TPH nie zamierza się poddać i nie zostawi pacjentów.
Po tych wszystkich głosach w dyskusji przyszła pora na Holendrów. - Myśmy już swoje zdanie wypowiedzieli, ale pewnie na zasadzie "gadał dziad do obrazu" - powiedział Albert Menheere. - Wasze urzędy podjęły złe decyzje, rozumiemy, jak teraz czuje się TPH. Panie Bonna, panie Skaja, wasze wizje powinny być ulepszone. Trzeba coś zrobić dla TPH. Wykażcie się umiejętnościami, kreatywnością i transparentnością. Chcemy dać wam impuls.
I wręczył staroście, dyrektorowi szpitala i burmistrzowi Chojnic koszulki z napisem "Jesteśmy fanami aniołów w słowach i czynach... dobrze dbamy o TPH".
Był jeszcze apel seniora Edmunda Pięknego, by wreszcie przestać się kłócić i razem pracować dla dobra pacjentów, ale i tak po tym spotkaniu widać, że łatwo nie będzie.
Jest tak - samorządy mają zrobić zrzutę, by wyremontować dla fundacji Palium hospicjum stacjonarne, nad którym czuwać będzie szpital. A Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum powinno zabrać zabawki i iść do domu. Ewentualnie zgodzić się na warunki państwa Bonnów, bo to teraz oni rozdają karty. Dla TPH starostwo nie ma żadnej propozycji, tak jakby to było zupełnie obojętne, że to stowarzyszenie pomaga ludziom. I nawet można pomyśleć, że to zbędny balast. Ale zarówno dyrektor Bonna, jak starosta Skaja odmieniają "dobro pacjenta" przez wszystkie przypadki, święcie wierząc, że rozumieją, co to znaczy.