
Daniel Jędrzejewski, zwycięzca turnieju do lat 21.
(fot. Adam Szczęśniak)
Bydgoska gala Hunter's Night rzeczywiście była Nocą Łowców. Przede wszystkim nokautów.
Główny organizator, trener w Hunter Gym i gwiazda wieczoru - Łukasz Rambalski jeszcze przed pierwszym gongiem zapewniał, że kibice nie zawiodą się poziomem sportowym, że nie zabraknie walki, wymian ciosów i zaskakujących rozstrzygnięć. I słowa dotrzymał. Co prawda kibice nie wypełnili do końca hali Astorii, ale ci, którzy przybyli na pewno się nie nudzili.
Impreza miała tempo, emocje i szczęśliwe zakończenie. Zresztą realne walki na zasadach K-1 to jedna z bardziej efektownych sztuk. Zawodnicy zadają ciosy pięściami, nogami i kolanami, walka cały czas toczy się w stójce, nie ma klinczów, markowania. To się musi podobać.

Zbigniew Stawicki (z lewej) w 2. rundzie znokautował Damiana Makuska.
(fot. Adam Szczęśniak)
Daniel znokautował kolegę
Bardzo ciekawy był 8-osobowy turniej zawodników do lat 21. Wystąpiło 4 kickbokserów z Hunter Gym Bydgoszcz oraz goście z Gdyni, Płocka, Poznania i Głogowa. Ćwierćfinały wygrali Daniel Jędrzejewski i Karol Jankowski z HG oraz poznaniak Dawid Tomaszewski i zawodnik z Płocka Adrian Grabarczyk. Dwaj ostatni pokonali po 2-1 gospodarzy, ale werdykty wydawały się sprawiedliwe.
Dramatyczny przebieg miał pierwszy półfinał, w którym Jędrzejewski zmierzył się z K. Jankowskim. Ten pierwszy przegrywał, ale w 2. rundzie trafił rywala kopnięciem w głowę. Karol padł jak ścięty, przez kilka minut nie można było go docucić, bardzo denerwowali się jego najbliżsi, którzy obserwowali walkę. Na szczęście przy pomocy służb medycznych zawodnik doszedł do siebie i wstał o własnych siłach, za co zebrał gromkie brawa od świetnie kibicującej publiczności.
- Bardzo mi przykro, że tak się stało. To była dla mnie niewygodna walka, bo źle walczy się z kolegą z klubu. Przegrywałem ją, ale jeden cios zdecydował. Szkoda tylko, że był to cios nokautujący - przyznał później Daniel Jędrzejewski, tegoroczny maturzysta.
W drugim półfinale Grabarczyk pokonał pewnie Tomaszewskiego, ale chyba przestraszył się tego, co zobaczył wcześniej. W finale walczył schowany, nie potrafił zaskoczyć aktywnego Jędrzejewskiego i bydgoszczanin zasłużenie wygrał cały turniej.
Wyniki
- ćwierćfinały: Marcin Giczewski (Kobe Gym Gdynia) - Daniel Jędrzejewski (Hunter Gym Bydgoszcz) 0-3, Adrian Kupiec (Legion Głogów) - Karol Jankowski (Hunter Gym) rsc 1. runda (uraz łuku brwiowego Kupca), Dawid Tomaszewski (Czerwony Smok Poznań) - Marcin Stankiewicz (Hunter Gym) 2-1, Adrian Grabarczyk (Sanda Płock) - Marcin Jankowski (Hunter Gym) 2-1.
- półfinały: Jędrzejewski - K. Jankowski nokaut 2. runda, Grabarczyk - Tomaszewski 3-0;
- finał: Jędrzejewski - Grabarczyk 3-0;

Łukasz Rambalski z jednym ze sponsorów i trofeami.
(fot. Adam Szczęśniak)
Stawicki, Siwa, Walkowiak
Podczas gali rozegrano także trzy superwalki, w których wygrywali nasi zawodnicy. Zbigniew Stawicki z Hunter Gym pokonał przez nokaut w 2. rundzie Damiana Matuska z Paco Katowice. Choć wcześniej nie przeważał, zadał czysty cios nogą na szczękę i rywal nie był w stanie kontynuować walki. Warto dodać, że Stawicki wkrótce staje na ślubnym kobiercu, a że nie zainkasował żadnego mocnego ciosu, przyszła małżonka nie musi się obawiać o formę pana Zbyszka.
Później na ring wyszła torunianka Kinga Siwa, która w swojej 120. walce, ale pierwszej zawodowej pokonała pewnie na punkty Czeszkę Denisę Onderkovą. Szybka, bijąca z doskoku podopieczna trenera Marka Marszała (sekundował w niemal wszystkich walkach bydgoszczanom, robił świetne szoł) nie pozostawiła wątpliwości. Na marginesie: Kinga wraca też do boksu i marzy o występie w igrzyskach, w Londynie lub następnych w Rio de Janeiro (wkrótce szersza rozmowa z torunianką).
Wreszcie w najbardziej zaciętej, obfitującej w nieustanną wymianę ciosów walce Tomasz Walkowiak (Hunter Gym) pokonał 2-1 Łukasza Walczaka z Paco Katowice.
Pas został w Bydgoszczy
Walką wieczoru była ta o międzynarodowy pas mistrza Polski organizacji WKN (World Kickboxing Network). W ostatniej chwili Czecha Martina Vavrę zastąpił jego rodak Marek Hruby.
- Dlatego nie szarżowałem, bo nie znałem rywala. Zacząłem ostrożnie, ale później czułem się coraz pewniej, a w ostatniej rundzie udało mi się go posłać na deski. Myślałem, że już nie wstanie, ale i tak wygrana była pewna i efektowna - przyznał Łukasz Rambalski z Hunter Gym Bydgoszcz.
Za zwycięstwo otrzymał efektowny puchar i pas WKN oraz wiele gratulacji. Nie tylko za postawę w ringu, ale także znakomitą imprezę. Jej kolejną odsłonę Rambalski zapowiada na jesień. Czekamy...