Czytelnik z Włocławka: - Irytują mnie wypowiedzi pana Łuczaka. Tacy jak on, Miller, Szmajdziński czy Janik powinni odejść. I dać sobie spokój z weryfikowaniem szeregów SLD, bo zrobili to już przed wyborami samorządowymi z mizernym skutkiem. Byłem działaczem młodzieżowym w czasach, gdy Leszek Miller był sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR. Wówczas też słyszałem, że partia stawia na młodych, mamy zielone światło, a potem okazywało się, że każda odważniejsza wypowiedź przynosi zgubę "wychylającemu się". Nic się nie zmieniło.
Czytelnik spod Włocławka: - Z niesmakiem przeczytałem wypowiedzi pana Łuczaka w "Partyjnym rachunku sumienia". Weryfikacji dokonano już przed wyborami samorządowymi, a jej efekt widać, choćby w Toruniu, Włocławku czy Radziejowie. Pan Łuczak, razem z pozostałym "starym betonem" nie powinien już mieć nic do powiedzenia odnośnie kadr.
Czytelnik z Dobrego: - Ruszyła kampania cukrownicza i zaczął się horror na drogach. Naszą ulicą Powstańców trudno nawet rowerem przejechać; samochody omijają stojące ciągniki jeżdżąc po chodniku. Cukrownia nic nie robi, by podnieść bezpieczeństwo - a przecież można by zorganizować plac przy rozebranej bocznicy kolejowej, kierować ruchem. Trzeba tylko chcieć.
Mirka z Bydgoszczy: - Pan Oleksy został niemal jednogłośnie okrzyknięty mazowieckim baronem. Nawet opozycja wypowiada się o nim z uznaniem, uważając go za najlepszego lewicowego premiera. A ja wciąż czekam na wolno mielące młyny sprawiedliwości - wskazanie winnych prowokacji, w wyniku której utracił on w niesławie fotel premiera. Minister Milczanowski nie działał przecież sam. A jeśli nie chce wydać mocodawców, powinien ponieść karę. Wielokrotnie Czytelnicy w tej rubryce pytali o działania Trybunału Stanu. Mam wrażenie, że to twór wyłącznie wirtualny, który ma mamić zagranicę, że u nas jest sprawiedliwość.
Leon z Torunia: - Minęło kilka ładnych lat transformacji, ale widocznie za mało, by zrobić porządki. Dowiedziałem się, że nadal nauczyciele dostają mydło i ręczniki, a urzędnicy skarbowi - skarpetki. Pewnie przykładów znalazłoby się więcej. Czy doczekam czasów, kiedy takie rzeczy każdy będzie kupował sobie za pensję? Myślę tu także o urzędnikach nie tylko z najwyższej półki, którzy choć dostają godne wynagrodzenie, do pracy nadal dojeżdżają na koszt podatników służbowymi samochodami.
Opinie prezentowane przez Czytelników w tej rubryce nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.
"Gazeta", słucham!
Bezpłatna infolinia: 0 800-170-755 E-mail: [email protected]