Henryk z Gniewkowa: - Politycy urzędujący w Warszawie już dawno stracili kontakt z rzeczywistością. Otrzymując kilkudziesięciotysięczne wypłaty zapewne sądzą, że 5 zł za poradę specjalisty to śmieszne grosze. Dla wielu rodaków to jednak sprawa wyboru między wizytą u lekarza a np. zakupem czegoś do zjedzenia.
Mira z Bydgoszczy: - Pod okiem policjanta i pracownika straży miejskiej kierowcy są łupieni na płatnym parkingu. Dlaczego dopiero teraz stróże prawa doszli do tego, że zezwolenia rzekomo wydane przez ratusz są fałszywe? Sprawa jest przecież głośna od dawna. W Toruniu potrafiono parkingowych zaopatrzyć w odpowiedni, z daleka widoczny ubiór, kierowca otrzymuje tam bilet i wie, za co płaci.
Łucja z Bydgoszczy: - Po lekturze artykułu o finansach w klubie Polonia uważam, że byłoby wielkim skandalem, gdyby miasto dołożyło do niego choćby złotówkę z naszych podatków. Klub powinien pracować w oparciu o rachunek ekonomiczny i sam się utrzymywać. Przeczytałam też, że każdy obywatel dopłaca tysiąc złotych rocznie do górników. Dość już tego!
Emerytka ze Świecia: - Pytam w imieniu swoim i wielu moich znajomych rówieśników - jakim prawem od ludzi stojących nad grobem państwo domaga się pieniędzy za wymianę dowodów osobistych. Nasze dokumenty nie są zniszczone i z powodzeniem nadal mogą nam służyć. Jeśli urzędnicy uważają inaczej, niech oni za swój kaprys ponoszą finansowe konsekwencje.
Zyta z Torunia: - Co musi jeszcze zrobić pani Jakubowska, by premier Miller zrozumiał, że ona kompromituje nie tylko siebie, ale cały rząd? Chyba, że ona działała na polecenie politycznej "góry", więc góra musi bronić jej jak niepodległości.
Janusz, rencista z Inowrocławia: - Z oburzeniem i przerażeniem przeczytałem "Rynek zdrowia" o zakusach wprowadzenia opłat za porady lekarzy, wypisywanie recept. Jestem pod stałą opieką wielu lekarzy, na leki wydaję miesięcznie ponad 200 zł. Każda dodatkowo wydana złotówka na moje zdrowie oznaczałaby odjęcie od ust kolejnego kęsa chleba.
Krystyna W. z Włocławka: - Pani ze Szczecina żaliła się, że dano jej rodzinie dzień na wysiedlenie. Moim dziadkom Niemcy na opuszczenie domu wyznaczyli tylko pół godziny i to w nocy. Trzeba o tym przypominać, przekrzyczeć Erikę Steinbach.
Opinie prezentowane przez Czytelników w tej rubryce nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.
