- Styczniowa rata była dużo wyższa, o około 25 procent - wylicza pani Ewa z Bydgoszczy, która z mężem spłaca w PKO BP kredyt we frankach. - Za zeszły miesiąc była już ona niższa. Zawdzięczamy to głównie "szwajcarowi", który staniał. Obecnie jesteśmy w zawieszeniu. Dopiero w marcu przekonamy się, czy wszystkie zapowiadane przez banki zmiany w wyliczeniach wpłyną znacząco na obniżenie raty.
Zależy od umowy
Jak wynika z najaktualniejszych informacji, 21 z 22 banków w zestawieniu Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zdecydowało się uwzględniać ujemny LIBOR dla "szwajcara". Przez to raty spadły lub już wkrótce będą niższe.
Wiele osób nadal skarży się, że ich bank nie uwzględnia go. Jak zaznaczają eksperci z UOKIK, wszystko zależy od tego, która ze stawek bazowych LIBOR (1M, 3M, 6M) została przyjęta w umowie. Obniżenie jej może bowiem znaleźć przełożenie na wysokość oprocentowania dopiero w terminie określonym w umowie (po miesiącu, trzech, a nawet po pół roku).
Wypadamy średnio
Najwięcej osób, w przeliczeniu na 100 mieszkańców, ma w kraju kredyt we frankach w Warszawie (7,6 osób), Trójmieście (a dokładniej w Gdańsku - 6,3), Poznaniu (5,5) i Wrocławiu (6,1). Tak wynika z ostatnich danych Biura Informacji Kredytowej. Najmniej zaciągali ich mieszkańcy Polski południowo-wschodniej.
A jak wypada nasz region? Średnio. Najwięcej, bo pięć osób na 100 zapożyczyło się w "szwajcarach" w Toruniu. Na drugim miejscu uplasowali się mieszkańcy powiatu bydgoskiego 4,6 osób, bydgoszczanie - 4,2 i mieszkańcy powiatu toruńskiego - 3,8. Wynik blisko czterech osób na 100 notuje też powiat brodnicki.
Najmniejszą liczbą, po 0,9 i 1 osobę na 100 mieszkańców mającą kredyt we frankach, mogą pochwalić się powiaty lipnowski i radziejowski.
