- Bydgoszczanin z krwi i kości zagra w Toruniu. Po raz ostatni bohaterem takiego transferu był twój nowy trener Grzegorz Sowiński, który podążył w drugą stronę.
- Może właśnie dlatego nie było takiego problemu, gdy dostałem propozycję z Torunia. Dla mnie zawsze liczyły się dobra gra i oddanie dla drużyny, a nie miejsce urodzenia. Animozje między miastami nie mają żadnego znaczenia.
- Zawsze grałeś świetne mecze przeciwko torunianom, zwłaszcza na ich terenie.
- To prawda, derbowe emocje pozytywnie na mnie wpływały. Czasami potrafią związać zawodnikowi ręce, mnie mobilizowały do lepszej gry. Dobrze wspominam swoje występy w "Spożywczaku", nawet dokładnie pamiętam konkretne sytuacje z kilku spotkań.
- Może właśnie z tego powodu fani ze szczególną uwagą będą przyglądać się tobie?
- Myślę, że tak będzie, ale to jeszcze dodatkowe wyzwanie, które mnie mobilizuje. Już nie mogę się doczekać pierwszych treningów z drużyną.
- Dlaczego wybrałeś Toruń?
- Była jeszcze propozycja ze Spójni Stargard, ale już wcześniej próbowałem tego kierunku i nie było ciekawie. W Bydgoszczy nie było dla mnie oferty, a wiedziałem, że w Toruniu będzie budowany mocny zespół i liczyłem na propozycję. Byłem szczęśliwy, gdy Grzesiu Sowiński zadzwonił z informacją, że jestem umówiony z prezesem Barańs-kim, a z nim rozmowa trwała raptem siedem minut i wszystko ustaliliśmy. Cieszę się, że bo już dawno nie grałem w tak mocnej drużynie.
- Miałeś już wcześniej okazję współpracować z trenerem, z którym grałeś na boisku?
- To pierwszy raz. Pamiętam jednak Grzegorza z Astorii, gdy byłem jeszcze zmiennikiem Jarka Kalinowskiego. Bardzo mi pomagał i wiele podpowiadał.
- Jesteś jednym z graczy w Toruniu, który potrafi porównać wymagania II i I ligi.
- Na zapleczu ekstraklasy nie ma miejsca na przypadek, improwizację. To prawdziwa koszykówka, w której samo serce i zaangażowanie nie wystarczy. Trzeba mieć dobry skład i do tego myśleć na parkiecie, przewidywać poczynania rywali.
- SIDEn PC nie ma jeszcze zamkniętego składu, ale powoli możemy pomyśleć o celach dla beniaminka.
- Jeśli spojrzymy na nazwiska, to celem powinien być awans do ekstraklasy. To jednak tylko teoria. Dwa lata temu Astoria awansowała do I ligi dzięki waleczności i znakomitej atmosferze, bo składu wcale nie mieliśmy najmocniejszego. Teraz w Toruniu musimy stworzyć zagrany kolektyw, to zadanie trudniejsze, bo będzie wielu nowych graczy.
- W Bydgoszczy ty byłeś kapitanem, do tego rozgrywającym i strzelcem. Jak widzisz swoje miejsce w Toruniu?
- Trener powiedział, że widzi mnie w rotacji. Wiem z doświadczenia, że takie mogą być wstępne założenia, ale potem wszystko weryfikuje boisko. Zmiennicy zwykle wchodzą do gry z mniejszym obciążeniem. To rola trenera, żeby znaleźć optymalny zestaw graczy w każdym meczu.
- Śledzisz ruchy transferowe w innych klubach?
- Na mojej pozycji znam wszystkich ludzi, ich atuty i słabe strony. Doskonale wiem, z kim zmierzę się na parkiecie w danym meczu. Myślę, że rewolucji w układzie sił nie będzie w kolejnym sezonie. Dominować będą kluby z południa plus my i Asecco.