5 z 16
Horror rozegrał się w nocy 13 listopada 2013 roku podczas...
fot. Maciej Czerniak

Pobili, zgwałcili i zabili 16-latka z Nakła

Horror rozegrał się w nocy 13 listopada 2013 roku podczas zakrapianej imprezy w mieszkaniu Wioletty D., matki Jakuba D., w Nakle przy ulicy Jackowskiego. Rankiem 13 listopada kobieta wróciła do domu (spędziła wcześniej kilka dni w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował jej mąż) i zastała bałagan w mieszkaniu.

Na podłodze walały się rzeczy, niektóre były zakrwawione. Wioletta D. chciała część tych rzeczy wrzucić do skrzyni tapczanu w dużym pokoju. Gdy otworzyła łóżko, zobaczyła w środku ciało 16-letniego Kamila G. Biegli medycyny sądowej doliczyli się na ciele chłopaka kilkudziesięciu ran - tłuczonych, ciętych. Stwierdzili, że przyczyną śmierci było uduszenie.

Na styczniowej rozprawie w sądzie odtworzono nagranie z wizji lokalnej na miejscu zbrodni. Główny oskarżony w procesie 23-letni Dawid R. ze szczegółami opowiadał o tym, jak wspólnie z 20-letnim Jakubem D. katowali 16-latka. Zadawali mu ciosy rękami, kopali, cięli dwoma nożami i bili tłuczkiem do mięsa. W końcu postanowili zgwałcić Kamila G. Jakub D. przytrzymywał ofiarę, podczas gdy Dawid R. gwałcił chłopaka.

- R. zapytał, czy ja też chcę - tłumaczył śledczym na wizji lokalnej Jakub D. - Powiedziałem, że nie. Zamiast tego D. sięgnął po trzonek tłuczka do mięsa, którym przedtem bito Kamila i wepchnął go chłopakowi w odbyt. Nagranie w sądzie oglądała ciotka zabitego Kamila. W czasie, gdy odtwarzano fragment nagrania odnoszący się do gwałtu, Jakub D. śmiał się.

Jakub D i Dawid R. zostali skazani na 25 lat pozbawienia wolności. O zwolnienie warunkowe mogą ubiegać się jednak dopiero po 20 lat odsiadki.


INFO Z POLSKI 27.04.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

6 z 16
Joanna S. zginęła 30 sierpnia 1994 roku. Z ustaleń policji,...
fot. Maciej Czerniak

Morderstwo Joanna S.

Joanna S. zginęła 30 sierpnia 1994 roku. Z ustaleń policji, prokuratury i sądu wyłania się chronologiczny zapis ostatnich dni jej życia.

22-letnia absolwentka bydgoskiej szkoły muzycznej lato 1994 roku spędziła ze swoim chłopakiem. Po powrocie ze wspólnych wakacji oboje pomieszkiwali w mieszkaniu matki Joanny (której w tym czasie nie było w Polsce). W ostatnich dniach sierpnia Marcin K. oświadczył się Joannie. Para snuła plany na przyszłość.

- Joanna miała przed sobą całe życie. Dopiero wkraczała w dorosłość - zaznaczał w uzasadnieniu wyroku sędzia Kryś. - Była osobą lubianą, nie miała wrogów. Otwarta, sympatyczna, łatwo nawiązująca kontakty. Była atrakcyjna i podobała się mężczyznom.

Jej cichym adoratorem był nieśmiały chłopak mieszkający w tym samym wieżowcu. 26-letni wówczas Sławomir G. (o którym przesłuchiwani w pierwszych dniach po zabójstwie świadkowie mówili po prostu Sławek) kochał się w Joannie.

Joannę martwą w mieszkaniu przy Żmudzkiej znalazł jej narzeczony. Późnym popołudniem 30 sierpnia wrócił z pracy do domu. Przedtem wielokrotnie do niej dzwonił, ale telefon nie odpowiadał. Gdy wszedł do mieszkania, jego ukochana leżała już martwa w kałuży krwi.

Pierwsze śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w 1996 roku.

Powód? „Brak możliwości ustalenia sprawcy zabójstwa”. Początkowo śledczy badający sprawę głównego podejrzanego upatrywali w Marcinie K. Szybko jednak okazało się, że ten trop jest błędny. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków - zarówno bliskich zamordowanej, znajomych, a nawet inną przypadkową parę, którą narzeczeni poznali podczas wakacyjnych wojaży latem 1994 roku. W gronie przesłuchiwanych świadków był również Sławomir G. - sąsiad mieszkający kilka pięter wyżej. Nie wzbudził kompletnie żadnych podejrzeń.

Sprawa trafiła do policyjnego „Archiwum X” jako postępowanie, którego nie udało się wyjaśnić. Przez osiemnaście kolejnych lat jednak kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy nie dawali za wygraną. Prowadzili pracę operacyjną. Ponownie prześwietlali niemal wszystkie osoby, które kiedykolwiek miały styczność z zamordowaną.

W końcu w 2014 roku śledczy dopatrzyli się jednego szczegółu - tego, który najwyraźniej został przeoczony w pierwszym śledztwie. Chodziło o alibi przedstawione przez Sławomira G.

G. twierdził, że 30 sierpnia do późnego popołudnia był w pracy. Tymczasem jeden z sąsiadów zamordowanej zapewniał śledczych w swoim zeznaniu, że widział G. idącego schodami na klatce w wieżowcu między godziną 15 a 15.30.

Sławomir G. wezwany po latach na przesłuchanie w końcu przyznał się, że w dniu śmierci Joanny był u niej w mieszkaniu. Twierdził jednak, że kobieta sama w napadzie szału zaczęła się ranić.

W sądzie był również były narzeczony Joanny, Marcin: - Wciąż o niej pamiętam. Wyobrażałem sobie nasze wspólne życie. To nadal bolesne. Nawet po tylu latach.

Sąd pierwszej instancji skazał oskarżonego na 15 lat więzienia.


INFO Z POLSKI 27.04.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

7 z 16
Wojciech K. ma już na koncie wyrok za zabicie sześcioletniej...
fot. Andrzej Muszyński

Bestialsko zamordował sześciolatkę w Toruniu

Wojciech K. ma już na koncie wyrok za zabicie sześcioletniej Darii, wychowanki domu dziecka. Mężczyzna odsiedział karę i w zeszłym roku wyszedł z więzienia. Trafił do schroniska dla bezdomnych, a wkrótce potem zaczął nachodzić Elżbietę K., matkę zamordowanej przez niego dziewczynki. Zaczepiał ją na ulicy, chciał rozmawiać o zmarłej córce, przypominał okoliczności śmierci dziecka, groził. Wypytywał inne osoby o to, co się dzieje z Elżbietą K. Zdesperowana kobieta zgłosiła to prokuraturze.

Śledczy wszczęli postępowanie i ustalili, że matka zmarłej dziewczynki nie była jedyną torunianką, którą zaczepiał były więzień. Ich zdaniem mężczyzna nękał jeszcze trzy inne kobiety. Podchodził do nich na ulicy, podawał się za dziennikarza lub listonosza. Nie przestawał mimo wyraźnych sygnałów, że kobiety sobie tego nie życzą. Nadal je zaczepiał, jednej z nich próbował wręczać upominki. Obie kobiety nie miały żadnego związku ze sprawą zabójstwa sprzed lat.

Wojciech K. próbował też wejść na teren jednego z miejskich przedszkoli, ale to mu się nie udało. Zauważyli go pracownicy placówki i szybko wyprosili.

Po zgłoszeniu sprawy na prokuraturę mężczyzna został tymczasowo aresztowany.


INFO Z POLSKI 27.04.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

8 z 16
W lipcu 2005 roku na miejskim wysypisku przy ulicy...
fot. freeages.com

W Bydgoszczy trzech nastolatków zabiło podczas imprezy ciotkę

W lipcu 2005 roku na miejskim wysypisku przy ulicy Prądocińskiej znaleziono worek po kartoflach z odciętym kobiecym tułowiem i głową. Zwłoki były w rozkładzie. Szybko wyszło na jaw, że to ciało 21-letniej mieszkanki Fordonu, która często pomieszkiwała u swojej babci na Błoniu w bloku przy ulicy Okrzei.

Policjanci prowadzili śledztwo i czekali na wyniki sekcji zwłok oraz identyfikację ciała.

Ewa Przybylińska, ówczesna rzecznik bydgoskiej policji, poinformowała wtedy, że w dniu potwierdzenia tożsamości młodej kobiety zatrzymano też podejrzanego o to niewiarygodnie okrutne morderstwo zwyrodnialca. Był sąsiadem jej babci.

Maciej B. obecnie ma 29 lat i odsiaduje wyrok dożywotniego więzienia. W 2005 roku miał 20 lat i nie stronił od alkoholu i narkotyków. Tego dnia miał być pod wpływem amfetaminy. Dziewczynę udusił, a później w piwnicy ciało poćwiartował siekierą i piłą i wywiózł swoim maluchem na wysypisko.

Oprawca nie potrafił do końca podać motywów zabójstwa. Wiadomo, że wcześniej spotykał się z ofiarą, ale nie wiadomo, czy łączyło ich wcześniej jakieś uczucie. Dziewczyna była cicha, nie kojarzyli jej nawet stali mieszkańcy bloku. To dlatego policja początkowo nie zatrzymała Macieja B.

Niespełna dwa lata później doszło do kolejnej ohydnej zbrodni na Błoniu. 17-letni Christian K. mieszkał razem z Elżbietą Ś., która była jego prawną opiekunką i byłą partnerką jego ojca. Christian K. mówił na nią "ciocia". Kobieta miała dobre chęci - wyciągnęła go z domu dziecka, próbowała wychować. Sama jednak nie potrafiła wyrwać się ze szponów nałogu. Chłopak nie miał dobrego wzoru. Pił także jego ojciec.

Christian szybko wpadł w złe towarzystwo. Nie tylko pił, ale i brał narkotyki. Wkrótce przestał całkowicie słuchać przyszywanej mamy. A ona zaczęła powtarzać, że odda go znów do domu dziecka. Zwykle w pijanym widzie. Do mieszkania często przyjeżdżali mundurowi. Christian imprezował w nim ze znajomymi i wykłócał się z Elżbietą Ś. Taka patologia musiała doprowadzić do tragedii.

Po policję zadzwonili sąsiedzi. Elżbiety Ś. nie było widać od kilku dni, ale w mieszkaniu ciągle odbywały się imprezy - nawet w dzień. Były co prawda ferie, ale to nie było ważne, bo towarzystwo Christiana i tak miało szkołę gdzieś.

Do drzwi zapukał Tomasz S., dzielnicowy z Błonia. Towarzystwo zamarło, ale nikt nie otworzył. Policjant wszedł do mieszkania przez balkon. Zobaczył trzech chłopaków barykadujących drzwi. Za chwilę wszystko wyszło na jaw. Christian przyznał się do zabójstwa.

Christian K. został skazany na 15 lat więzienia. Remigiusz Dz. na 12. Sprawę Marcina Ś. przejął sąd dla nieletnich. Chłopak trafił do poprawczaka o zaostrzonym rygorze. Przed zabójstwem też nie zachowywał się normalnie, bo gonił matkę z siekierą.


INFO Z POLSKI 27.04.2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

Pozostało jeszcze 7 zdjęć.
Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Mecz Wda Świecie - Gryf Słupsk. Zobacz zdjęcia

Mecz Wda Świecie - Gryf Słupsk. Zobacz zdjęcia

Turniej ku pamięci legendarnego bramkarza. Tak było na meczu Goplanii z Zawiszą

Turniej ku pamięci legendarnego bramkarza. Tak było na meczu Goplanii z Zawiszą

Katastrofa w końcówce! Astoria nie będzie świętować w Bydgoszczy - tak kibicowaliście

Katastrofa w końcówce! Astoria nie będzie świętować w Bydgoszczy - tak kibicowaliście

Zobacz również

Poranne objawy nerwicy. Zimne dłonie, suchość w ustach - to mogą być nerwy

Poranne objawy nerwicy. Zimne dłonie, suchość w ustach - to mogą być nerwy

Katastrofa w końcówce! Astoria nie będzie świętować w Bydgoszczy - tak kibicowaliście

Katastrofa w końcówce! Astoria nie będzie świętować w Bydgoszczy - tak kibicowaliście