Tadeusz Kozłowski, wieloletni gminny radny, powiadomił nas, że gruz na drogi, który powstaje w prywatnej firmie w Łazieńcu, gmina kupuje przez pośrednika z Ciechocinka. - Zamiast dwudziestu złotych za tonę, płaci ponad trzydzieści. To niegospodarność, by mieć pod bokiem, na własnym terenie wytwórcę materiału i zaopatrywać się za pośrednictwem firmy z sąsiedniej gminy - uważa radny Kozłowski.
Dziwi się, że samorządowi urzędnicy nie spytali przedsiębiorcy ze swojego terenu o możliwość zakupu gruzu. Mówi, że trudno tej firmy nie zauważyć, bo znajduje się przy drodze z Aleksandrowa do Ciechocinka, którą wójt codziennie pokonuje, jadąc do pracy i z powrotem.
- Pan radny był u mnie w tej sprawie. Zainteresowałem się, jak to jest z tym gruzem, sprawdziłem - powiedział nam wójt Andrzej Olszewski, gdy zapytaliśmy go o tę sprawę.
Wyjaśnił nam, że gmina potrzebowała niewiele, ok. 170 ton gruzu na zasypanie wyrwy w drodze. Przy takiej ilości samorządowcy nie musieli ogłaszać przetargu, bo koszt zakupu nie wymagał tego. Gmina zwróciła się do firm, w których dotąd się zaopatrywała, z pytaniem o ceny.
- Mieliśmy do wyboru dwie firmy, wybraliśmy tańszą - mówi. Wśród firm, do których zgłosiła się gmina z zapytaniem, nie było firmy z Łazieńca. Dlaczego?
- Wtedy, gdy szukaliśmy dostawcy, firma ta nie prowadziła sprzedaży gruzu. Kruszyła go usługowo dla innych firm, między innymi dla tej, u której zamówiliśmy dostawę - tłumaczy wójt. Skąd zatem cena 20 złotych za gruz w firmie w Łazieńcu?
- Pytałem o to właściciela - mówi wójt. - Powiedział mi, że kiedyś zaoferował swojemu koledze taką cenę, ale była to wyjątkowa sytuacja, ze względu na osobę kupującego. Obserwuje rynek i stara się do niego dostosować. Powiedział mi, że gdybyśmy się teraz do niego zgłosili, na pewno wymieniłby cenę zbliżoną do tej, za która kupiliśmy gruz od dostawcy z Ciechocinka, konkretnie trzydzieści jeden złotych z transportem za tonę - tłumaczy Andrzej Olszewski.