- Podjechaliśmy do lokalu wyborczego. Podszedłem do komisji wyborczej, która mieści się w Bobrowie. Chciałem pobrać kartę dla żony, która siedziała w samochodzie. Nie pozwolono mi zasłaniając się przepisami. Powiedziałem, że możemy podjechać pod same drzwi i ktoś z komisji może podejść ze mną - pomóc wprowadzić żonę do środka lub po prostu odebrać od niej kartę do głosowania. Sam nie dałbym rady wprowadzić ją do lokalu. Niestety powiedziano nam, że przepisy zabraniają komisji opuszczania lokalu wyborczego. Do urny było kilka kroków, ale żonie nie dano szansy na głosowanie. Tak się traktuje osoby niepełnosprawne?
- W świetle prawa komisja nie może pomóc w głosowaniu, tzn. nie może wynieść karty do głosowania - mówi Sylwia Pochwatka z urzędu gminy w Bobrowie. - Komisja powinna jednak umożliwić osobie niepełnosprawnej dotarcie do urny. Pojadę na miejsce i omówię sytuację z komisją. Z pewnością skontaktujemy się z mieszkańcami i wyjaśnimy sytuację - dodaje.
Kilka minut po godz. 15 odebraliśmy telefon od Anny Małkiewicz, wójt gminy Bobrowo. - Otrzymałam informację o zaistniałej sytuacji. Pojechałam osobiście panią Marzenę. Przeprosiłam w imieniu komisji i zaproponowałam, że zawiozę ją na wybory.
Mieszkanka Zgniłobłot oddała w końcu swój głos, a wójt obiecała wyjaśnić sytuację z członkami komisji.
W gminie Bobrowo do głosowania uprawnionych było 4 tys. 984 mieszkańców. Z samego rana frekwencja była dość niska. Do urn poszło zaledwie 65 osób (dane z godz. 8), co stanowiło zaledwie 1,3 proc. ogółu uprawnionych. Mieszkańcy gminy mieli do dyspozycji 5 obwodowych komisji wyborczych zlokalizowanych w: Bobrowie, Grzybnie, Nieżywięciu, Kruszynach i Małkach.