Leśnianki to niewielka miejscowość w gminie Rojewo. Jest tu przepięknie. Spokój. Wszędzie wokół lasy i łąki. Dzikie zwierzęta często zaglądają przez płot gospodarstwa Natalii Felcyn. Przebiegające przez drogę sarny są na porządku dziennym. Podobnie jak dziki, które umiłowały sobie ich kukurydzę.
Niestety z roku na rok pojawia się tu również coraz więcej bezpańskich psów. - Ludzie wjeżdżają w las i wyrzucają je z samochodów. Dzieje się tak głównie w wakacje - zauważa pani Natalia. A że psy muszą coś jeść, więc polują. Prawie 5 miesięcy temu w pobliżu ich stawu zagryzły dorosłą sarnę.
Przeczytaj również: Powiat grudziądzki. Sarna nie mogła wydostać się z Osy
Chwilę później na miejscu pojawili się bracia pani Natalii: Sebastian i Krystian. Obok zagryzionej sarny leżało mała, zaledwie kilkudniowa sarenka. Jakimś cudem przeżyła. Sebastian wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Rodzinka zaopiekowała się sarną. Pani Natalia nazwała ją Basią. I tak już pozostało.
Basia rośnie jak na drożdżach. Bawi się z liczną dziatwą. Daje się głaskać, przytulać, a nawet całować. Swobodnie biega po dużym ogrodzie. Śpi w wyściełanym słomą kojcu, wspólnie z trzema chorymi kurami.
- Nie kłócą się? - dopytuję.
- Na razie między nimi nie dochodzi do konfliktu - śmieje się pani Natalia.
Dzieci pokochały sarnę. - Traktują już ją jak członka rodziny - podkreśla nasza
rozmówczyni.
Nie chcą się z nią rozstawać. Basia stała się bardzo ufna względem ludzi. Może stać się więc zbyt łatwym celem dla myśliwych. A i bezpańskie psy, których w lesie sporo, tylko czekają, aż sarna "pójdzie w długą". Raz już im uciekła. Szukali ja całą noc. Krzyczeli, nawoływali, rozpaczali. Poznała ich głosy i wróciła... do domu.