- Czy ma pani jakieś doświadczenie w pracy samorządowej?
- Nie pracowałam nigdy w samorządzie, nie byłam radną, ale moja babcia przez wiele lat była sołtysem, a wujek jest radnym powiatowym. To, że nie byłam radną, nie znaczy, że nie jestem na bieżąco. Wiem, co się dzieje w gminie, znam problemy mieszkańców.
- Co pani sądzi o kontrkandydacie? To trudny przeciwnik?
- Nigdy nie jest łatwo. Obecny wójt ma doświadczenie: cztery lata na stanowisku, wcześniej radny. Mam jednak zastrzeżenie, że za mało wykorzystuje środki unijne. Teraz jest najlepszy czas, żeby się o nie starać.
- Niektórzy zarzucają pani, że jest pani za młoda na fotel wójta.
- Na pewno nie mam mniejszego doświadczenia niż wójt, kiedy cztery lata temu startował w wyborach. Mam natomiast wiedzę i praktykę w dziedzinach, które bardzo się gminie przydadzą - np. projektowanie sieci wodociągowych i kanalizacyjnych, nadzór wykonania.
- Gdyby miała pani taką możliwość, jakie pytanie zadałaby wójtowi?
- Musiałabym się zastanowić... Zapytałabym, czy uważa, że dobrze zarządza gminą i czy dalej chciałby iść w tym samym kierunku. Bo jeśli tak, to skoro podwoił w ciągu kadencji zadłużenie gminy z 15 na 30 proc., to w takim tempie za cztery lata sięgnie ono 60 proc. Zapytałabym też, dlaczego największa inwestycja tej kadencji w całości została sfinansowana ze środków własnych, czyli kredytu komercyjnego. I w związku z tym ile wynosi zadłużenie naszej gminy.
Cała rozmowa w naszym serwisie wyborczym na www.pomorska.pl w zakładce Wybory 2010.