Przez sześć lat pan Zbigniew czekał, aż urzędnicy dadzą mu stały meldunek w mieszkaniu jego konkubiny. W końcu podpisał oświadczenie, że w razie rozpadu związku, nie będzie żądał od gminy osobnego lokum.
Pan Zbigniew przez kilka lat był traktowany jak osoba bezdomna, bo nie miał stałego adresu. Choć faktycznie mieszkał ze swoją konkubiną, przez sześć lat w tym samym, komunalnym mieszkaniu. O jego problemach pisaliśmy na naszych łamach ostatni raz w lipcu. Wtedy zapowiadał walkę o meldunek przed sądem, obyło się bez tego.
- W końcu, po artykułach w "Pomorskiej" dostałem meldunek - cieszy się pan Zbigniew.
Przypomnijmy, że mężczyzna kilka lat temu związał się z kobietą, która mieszka w komunalnym mieszkaniu w Jeziorkach. Żyjąc w nieformalnym związku, nie mógł dostać stałego meldunku. Niedawno odebrał nowy dowód osobisty, w dokumencie miejsce na adres zostało puste.
- Bez meldunku nie mogę rozpocząć działalności gospodarczej, nie załatwię nic w banku. Nikt nie da mi pracy, bo jak powierzyć majątek osobie, która nie wiadomo gdzie mieszka... - skarżył się nam jeszcze kilka miesięcy temu.
Władze gminy nie wyrażały zgody na stałe zameldowanie, obawiając się, że kiedy para postanowi się rozstać pan Zbigniew zażąda od gminy innego mieszkania. W końcu zgodził się podpisać oświadczenie, że nie będzie żądał od gminy innego lokum.
- W końcu stałem się prawdziwym obywatelem. Nie mam do nikogo pretensji, że tak długo to trwało. Cieszę się, że w końcu będę mógł postarać się o zarobek, mogę zarejestrować działalność, poradzić handel - cieszy się mężczyzna.