Mały Rynek w Świeciu. Jedna z najstarszych kamienic w mieści. Na znajdującym się wewnątrz podwórku, typowym dla tego typu zabudowy, stoi niewielki, drewniany gołębnik. Wcześniej ptaki zajmowały małe pomieszczenie na strychu budynku. Zenon Łuczkowski zajmuje się nimi od momentu, gdy zamieszkał w kamienicy. Było to pół wieku temu. - To jedyna moja radość - mówi schorowany mężczyzna. - To dla nich codziennie rano wstaję żeby je nakarmić, napoić i posprzątać podwórko. Nie wyobrażam sobie bez nich życia.
_Dlatego pismo, jakie otrzymał na początku kwietnia z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, było dla niego szokiem. To nakaz likwidacji hodowli. Termin ustalono do 30 maja. Wnioskowały o to trzy spośród ośmiu rodzin mieszkających w domu. Podobno ptaki są dla nich uciążliwe.
Jednym z tych, którzy podpisali się pod skargą, jest Janusz Bona. - _To nie do zniesienia - przekonuje. - Nie mogę otworzyć okien bo ptaki podrywając się do lotu robią taki kurz, że w domu zaraz pełno jest piachu i piór. Ale to nie wszystko. Mam już dość odchodów i tego, że niszczą mi rośliny, które posadziłem pod oknami.
Oburzenie Janusza Bony podzielają jeszcze dwie rodziny. Chociaż już w mniejszym stopniu. Pozostałych pięć uważa, że to nieprawda. I pismo, jakie trafiło do ZGM, jest przede wszystkim efektem sąsiedzkich waśni. Bo mieszkańcy domu nie darzą się szczególną sympatią.
Jedną z tych, która stanęła w obronie pasji pana Zenona jest Elżbieta Mazurek-Manikowska.
- Proszę zobaczyć jak wygląda podwórko - wskazuje niewielki, wybrukowany plac. - Czyściutko. Zawsze tak tu wygląda. To wyłącznie zasługa pana Zenona, który prawie codziennie zamiata. Przyzwyczailiśmy się do tych ptaków i bez nich byłoby jakoś pusto. Poza tym gołębi nie można, jak królików czy kota przenieść w inne miejsce. Należałoby je zabić. A tego nasz sąsiad by nie zniósł.
_W minioną środę na biuro kierownika ZGM trafiła prośba o anulowanie wcześniejszej decyzji w sprawie likwidacji hodowli. Podpisało je pięć rodzin.
- W tej sytuacji trzeba się odwołać do świętego prawa demokracji _- stwierdza Paweł Bednarski, kierownik ZGM. - Skoro cztery rodziny, bo Zenona Łuczkowskiego, jako zainteresowanego nie liczę, trzeba przychylić się do racji większości.
To pierwszy przypadek tego typu w gminie, może nawet w województwie. Kierownik przyznaje, że miałaby nie lada kłopot, gdyby okazało się, że gołębnik trzeba usunąć. Trudno byłoby to wyegzekwować od 75-letniego mężczyzny. Nawet po rozebraniu samej konstrukcji pozostałby problem ptaków. Nikt, poza samym właścicielem, nie miałby prawa ich zabić. A do tego pan Zenon z pewnością nie przyłożyłby ręki.
Gołąbek (nie)pokoju
Andrzej Bartniak

Czy gołębie są uciążliwe dla mieszkających przy ul. Mały Rynek 1? Zdania lokatorów są różne. Większość chce, aby ptaki zostały.
-To mój cały świat. Nie wyobrażam sobie bez nich życia - tak o swoich gołębiach, które hoduje od 50 lat, mówi Zenon Łuczkowski. Niedawno otrzymał nakaz likwidacji gołębnika. Domagają się tego sąsiedzi.