Starsze małżeństwo z Konecka pod Aleksandrowem hoduje gołębie pocztowe. - Czasem sprzedajemy gołąbki innym hodowcom w Polsce - przyznaje kobieta. Ostatnio trafił się klient aż zza Krakowa. Hodowcy z Konecka poszli na pocztę i wysłali mu trzy gołąbki.
Były w specjalnym kartonie z dziurkami, żeby ptaki miały dostęp tlenu. - Przesyłka miała trafić do zamawiającego na drugi dzień. Nie wiadomo, dlaczego trafiła po dwóch dniach.
- Gdy adresat otworzył przesyłkę, gołąbki były ledwo żywe - dodaje pani Barbara. - Nikt ich nie wyjął, nie nakarmił, nie napoił. Klient nie chciał takiego towaru. Odesłał nam paczkę tego samego dnia, w sobotę. Jeszcze w weekend dotarła ona do pocztowego centrum w Lisim Ogonie pod Bydgoszczą. Wszyscy pracownicy mieli akurat wolne, przyszli do pracy w poniedziałek. Wtedy zainteresowali się paczką i dostaliśmy ją z powrotem.
Gdy małżonkowie z Konecka otworzyli paczkę, gołąbki jeszcze oddychały. Nazajutrz zmarły.
Na poczcie w Konecku twierdzą, że to nie ich wina, że taki przypadek. Obrońcy praw zwierząt są oburzeni.
Co sądzicie o sprawie? Czekamy na komentarze.