- Nie ma mowy o żadnej karze - mówi Sławomir Izajasz, przewodniczący rady gminy. - Uważamy, że postawiliśmy sprawę uczciwie.
- Tu nie chodzi o pieniądze - dodaje wójt.
Wszystko zaczęło się, kiedy Edward Dębiec powołał na swojego zastępcę Joannę Urbaczewską, która zajęła się m.in. sprawami oświaty, kultury, sportu i organizacji pozarządowych. - To wykształcona i bardzo kompetentna osoba - podkreśla Dębiec. - Doskonale orientuje się w tych sprawach.
Wójt zatrudnił zastępcę po 3 latach kadencji. Dlaczego tak późno? - Myślałem, że sam dam sobie radę. Ale jesteśmy dużą gminą, wicewójt po prostu był potrzebny - wyjaśnia Edward Dębiec.
Niektórzy radni mają wątpliwości - Trzy lata wójt dawał sobie doskonale radę bez pomocy - mówi Sławomir Izajasz. - Teraz tworzy nowy etat. A przecież powinniśmy szukać oszczędności w administracji. Zresztą - decyzja o powołaniu wicewójta zapadła w czerwcu, wkrótce po tym, gdy rada nie zgodziła się na podwyżkę pensji wójta. Przypadek?
Wójt komentuje krótko - To bzdura. Pieniądze nie grały tu żadnej roli. Ten etat był potrzebny.
W sierpniu rada podjęła więc uchwałę, która obniżała nową pensję wójta - do ok. 6 tys. brutto. Argumentacja była prosta - skoro wójt oddaje połowę swoich obowiązków, to należy mu się mniej pieniędzy.
- Zresztą wójt w kampanii wyborczej obiecywał, że stanowiska wicewójta nie będzie - podkreśla Sławomir Izajasz.
- Niczego nie obiecywałem - nie zgadza się Edward Dębiec. - To była luźna rozmowa z radnymi, nic więcej.
Argument o obietnicy wyborczej padł też na wtorkowej sesji rady gminy. - Kampania wyborcza? - oburzał się Stanisław Angowski, sołtys Konstancjewa. - Panowie! Gdybyśmy wszyscy spełniali to, co obiecywaliśmy w kampaniach, żylibyśmy w Ameryce!
Sołtysi napisali więc apel do przewodniczącego rady gminy. “Uważamy, że decyzja radnych jest krzywdząca dla wójta" - czytamy w nim. Wcześniej podobny apel podpisali dyrektorzy gminnych szkół. Ale radni nie zmienili decyzji. 8 było przeciw podwyżce, 7 - za. Uchwała nie przeszła.
Pensja wójta nie była jedyną kontrowersyjną sprawą, nad którą debatowali wczoraj radni. Wiele emocji wzbudziły też kwestie wynagrodzenia członków i przewodniczącego rady gminy.
- Kiedy zdecydowaliśmy o obniżce pensji dla wójta, na moje biurko trafił nowy projekt - mówi Sławomir Izajasz.
To była uchwała, która zmniejsza zarobki przewodniczącego rady, ale... zwiększa diety radnych o ok. 200-300zł.
Dlaczego? - Skoro obniżamy diety, to niech będzie sprawiedliwie - wyjaśnia wójt. - Radni dostają też pieniądze za udział w komisjach. Zdarza się więc, że zwołują je niepotrzebnie - tylko po to, żeby zarobić. Można tego uniknąć, zwiększając im diety.
- To absurd - podsumowuje Izajasz. - Skoro tniemy pensje, to także nasze.
Ale nie wszyscy radni byli tego samego zdania. Aleksandra Dulczewska podkreślała, że te kilkaset złotych nie gra większej roli w diecie. To tylko ułamek procenta budżetu gminy.
Ostatecznie pensję przewodniczącego obniżono bez dyskusji. Diety pozostałych członków rady także - ale przeciw tej decyzji było 7 radnych.
- Uważam, że postąpiliśmy uczciwie - podsumowuje Sławomir Izajasz. Wójt czuje się pokrzywdzony. - Ale tu nie chodzi o pieniądze - podkreśla. - Tylko o zaufanie społeczne. To boli, że nie wszyscy doceniają moją ciężką pracę i zaangażowanie.