O nietypowym znalezisku, którym była urzędowa korespondencja pisaliśmy w połowie listopada ubiegłego roku. Ujawniliśmy wówczas, że w jednym z podlipnowskich lasów znaleziono kilkadziesiąt kopert adresowanych do mieszkańców różnych części miasta.
Te listy nadali urzędnicy magistratu. Jednak z niewyjaśnionych wówczas przyczyn, korespondencja zamiast do adresatów trafiła na dzikie wysypisko śmieci do podlipnowskiego lasu, gdzie znalazł ją przypadkowy przechodzień.
Po naszych publikacjach sprawą zajęły się policja i prokuratura.
Jak udało się ustalić śledczym, winę za to, że korespondencja nie trafiła do adresatów, ponosi jeden z zatrudnionych w urzędzie gońców - Michał A. To przez niego, każdy, kto dotarłby do leżących w lesie listów mógł bez najmniejszego problemu zdobyć wiedzę na temat zaległości podatkowych, majątku, problemów z alkoholem poszczególnych mieszkańców Lipna.
Po zakończeniu śledztwa prokuratura zdecydowała oskarżyć jednego z nich, czyli Michała A. o znieszczenie korespondecji Urzędu Miejskiego poprzez wyrzucenie listów na dzikie wysypisko śmieci. Pracownikowi ratusza grozi za to kara pozbawienia wolności do dwóch lat, grzywna lub kara ograniczenia wolności.
Oskarżony stawił się wczoraj na pierwszą rozprawę i złożył wyjaśnienia w tej sprawie. Sąd przesłuchał również kilkoro świadków. Zeznawał między innymi Przemysław P. drugi z pracujących w lipnowskim ratuszu gońców. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 12 maja.