Pochodzący z Warszawy kpt Jaskółka w niewyjaśnionych okolicznościach (jak zdecydowana większość jeńców ) dostał się do obozu w Starobielsku. I tak jak ponad 3800 oficerów został zamordowany wiosną 1940 r. w siedzibie NKWD w Charkowie. Aż do początku lat 90. miejsce pogrzebania jeńców nie było znane.
Przeczytaj również: Żołnierze z "łagrów śmiertelnych". Z Kozielska, Starobielska, Ostaszkowa
W maju 1991 r. prokurator generalny ZSRR poinformował ówczesnego prezydenta Michaiła Gorbaczowa, że "zebrane w toku śledztwa materiały pozwalają na wyciągnięcie wstępnego wniosku, iż rozstrzelani polscy jeńcy ze Starobielska pochowani są w 6. kwadracie parku leśnego pod Charkowem".
Od 25 lipca do 9 sierpnia 1991 roku trwały w Piatichatkach pod Charkowem ekshumacje. Potwierdziły - ponad wszelką wątpliwość - że spoczywają tam polscy oficerowie.
Następnego dnia odbyły się uroczystości pogrzebowe. - Upał był nie do wytrzymania - wspomina pani Teresa. - I nagle, w trakcie mszy, rozpętała się straszna burza. Piorun walnął w drzewo, pod którym stał szef ukraińskiej służby bezpieczeństwa. Miał ranę na głowie. Po ulewie gliniasta ziemia zrobiła się tak śliska, że trudno było się utrzymać. Wtedy dowiedziałam się, że groby naszych ojców zostały zamienione w kloaki. Trudno mi o tym mówić...