O sprawie jako pierwsze poinformowało Radio Weekend, a zdziwienie dziennikarza wzbudził fakt, że nie zamknięto całego kompleksu, wyłączając jedynie zakażoną nieckę.
Basen jest już po niezbędnych czynnościach dezynfekujących i zagrożenia nie ma, ale to nie znaczy, że nie ma pytań. Ba, są nawet inne działania, jak doniesienie Jacka Studzińskiego, byłego radnego miejskiego do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które miałoby polegać na tym, że powstało potencjalne zagrożenie epidemiczne. Studzińskiego dziwi też brak informacji o jakości wody i niebezpieczeństwach związanych z kąpielą w tym miejscu.
Powołuje się na zarządzenia ministra zdrowia w tej kwestii, które wyraźnie precyzują, jakie obowiązki spoczywają na zarządzających pływalnią - mają informować o jakości wody, przekroczeniu przez nią dopuszczalnych parametrów i podjętych działaniach naprawczych. Taki komunikat ma się znaleźć na tablicy informacyjnej, w internecie i na bieżąco powinien być aktualizowany.
- Tego nie było - mówi Studziński. - I to jest niedopuszczalne! Dlaczego wprowadza się ludzi w błąd, nie bacząc na to, że jest to po prostu niebezpieczne?
ZOBACZ: Tyle zarabiają Polacy za granicą [STAWKI]
- Gdyby było takie zagrożenie, byłbym pierwszy, który zamykałby basen - komentuje prezes Mariusz Paluch. - Ba, to sanepid nie pozwolłiby mi prowadzić działalności. A stamtąd miałem zalecenie, by przeprowadzić „terapię szokową” w sportowej niecce. I nic więcej.
Paluch dodaje, że ma środki dezynfekujące, które „tłuką i biją” wszystko. Dlaczego nie informował o tym, co się dzieje? - Ja już to przerabiałem. Wystarczy słowo awaria, żeby mieć do czynienia z paniką - wyjaśnia. - I sprzedaż spada na łeb na szyję.
Sytuację skomentował burmistrz Arseniusz Finster. - Warunki bezpieczeństwa zostały zapewnione - twierdzi. - Nie było szans na przenoszenie bakterii, bo przecież szatnie i prysznice są non stop dezynfekowane. Teraz wodę będziemy badali co tydzień.
Pogoda na dzień (24.10.2016) | KUJAWSKO-POMORSKIE
TVN Meteo Active