www.pomorska.pl/grudziadz
Więcej informacji z Grudziądza na stronie www.pomorska.pl/grudziadz
Sprawa toczy się już ponad dwa lata. Pani Anicie Heberlein opadają ręce: - Mieszkanie nie jest duże, ma 28 metrów kwadratowych. Sąd w Grudziądzu orzekł 16 kwietnia 2008 roku, że w całości dziedziczę spadek po mamie. Jednak pan Bernard, którego mama kiedyś u siebie zameldowała, rości sobie prawo do współwłasności. Nie zamierza się wymeldować. W sądzie zapadł wyrok o eksmisję jego mebli, ale jego samego - nie. Chociaż wszyscy wiedzą, że znalazł sobie lokum u innej kobiety, w Nicwałdzie.
Stres we własnym mieszkaniu
Pani Anita ma męża i dwójkę dzieci. Nie ma jednak spokoju. W mieszkaniu doszło do przepychanek, a nawet rękoczynów.
- Kiedy włączyłam wentylator, to się panu Bernardowi nie spodobało. Popchnął mnie na szafę i uderzył w twarz, przy moim dziecku - wspomina zdenerwowana. Wymieniłam zamki w drzwiach. Wniosłam sprawę o pobicie. I cały czas zabiegam o jego ostateczną eksmisję. Niestety, wójt odmówił mi wymeldowania tego człowieka. Jak długo można w takim stresie żyć we własnym mieszkaniu?
Kobieta pokazuje urzędowe zaświadczenie, z którego wynika, że w spornym mieszkaniu tylko ona jest zameldowana.
- Pytałam urzędniczki, czy ktoś jeszcze jest u mnie zameldowany. Usłyszałam, że nie. Skąd zatem konkubent matki na powrót otrzymał u mnie meldunek? - zachodzi w głowę pani Anita.
Współwłaściciel ma swoje prawa
Inspektor Beata Więcławska z Urzędu Gminy w Grudziądzu przyznaje, że sprawa jest skomplikowana i przykra. - Współczuję obu stronom - zapewnia, - ale musimy się kierować przepisami. A te mówią, że pan Bernard ma prawo do współwłasności. Przyznał mu je sąd. Nasz radca prawny zatem uznał, że nie mamy prawa eksmitować go z mieszkania pani Heberlein. Może się ona od naszej decyzji odwołać do wojewody. A co do chwilowego braku zameldowania pana Bernarda pod tym adresem, to wynikało z korekty numeru mieszkania w tym budynku.
Pan Bernard zna swoje prawa i nie zamierza się wymeldować. A jeśli już, to tylko wtedy, jeśli pani Anita zwróci mu koszty remontu mieszkania. Najpierw wycenił je na 15 tys. zł. "Jestem inwalidą i sam robót nie wykonuję. Dlatego kupowałem materiały, wynajmowałem fachowców i ich opłacałem" - pisze we wniosku do sądu o zwrócenie nakładów. - "Po śmierci mojej przyjaciółki chciałem iść na ugodę. Zażądałem już tylko 10 tysięcy. Teraz z chwilą otrzymania 7 tysięcy zł wymelduję się i wyprowadzę.
Pani Anita komentuje, że wiele z faktur pobranych jest na inny, grudziądzki adres zamieszkania.
Jak sprawę rozstrzygnie sąd, dowiemy się w najbliższych dniach.