www.pomorska.pl/grudziadz
Więcej aktualnych informacji z Grudziądza znajdziesz również na stronie www.pomorska.pl/grudziadz
- Liczyłam, że policjanci szybko złapią włamywaczy. Przeliczyłam się - mówi Barbara Kotewicz, która obawiając się, że mundurowi nie poradzą sobie ze sprawą, rozpoczęła śledztwo na własną rękę
Kobieta ma altanę w ogrodzie działkowym przy ulicy Miłoleśnej w Grudziądzu. Posesja jest zadbana i dobrze zabezpieczona. W oknach są kraty, a w drzwiach drogie kłódki. Mimo to altana została ograbiona na początku stycznia.
Dwa razy w ciągu pięciu dni! Rabusie wynieśli sprzęty warte 3 tys. zł, m.in. dwa odtwarzacze dvd, narzędzia, wiatrówkę i... likiery domowej roboty.
Zostawili po sobie w altanie sporo śladów. Grudziądzanka znalazła butelkę po winie, które złodzieje wypili, niedopałki papierosów, a na podłodze zachowały się odciski butów. Policjanci po pierwszym i po drugim włamaniu zabezpieczyli wszystkie ślady.
Kobieta wszczyna śledztwo
Pani Barbara nie czekając na efekty pracy stróżów prawa, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Rozmawiała z sąsiadami, starała się zdobyć choćby szczątkowe informacje na temat ewentualnych rabusiów. W końcu wpadła na jakiś ślad.
- Dowiedziałam się, że właśnie przy ul. Miłoleśnej mieszka mężczyzna, który "trudni" się okradaniem działek. Byłam pewna, że to on ograbił moją altanę - przekonuje kobieta.
O swoich podejrzeniach opowiedziała śledczym 13 stycznia br. rano, podczas przesłuchania. Podała im także nazwisko złodzieja. Grudziądzanka twierdzi, że policjanci zbagatelizowali trop
Nie było dowodów
- Policjant powiedział mi, że nie mam żadnych dowodów. Zaznaczył przy tym, że postępowanie zostanie umorzone, bo zebrane ślady są nieczytelne - tłumaczy pani Barbara.
To jednak jej nie zniechęciło i postanowiła sama odzyskać swój dobytek. Ustaliła dokładny adres złodzieja i w asyście kolegi poszła go "odwiedzić". Zapukała do drzwi, udając, że szuka mieszkającego przy Miłoleśnej znajomego. Ukradkiem zajrzała do pokoju.
Znajdował się w nim sprzęt skradziony z jej altany. Zauważyła też butelki z likierami, na które sama naklejała karteczki z informacją o roczniku trunku. O wszystkim poinformowała policjantów, którzy na sygnale wpadli do domu złodzieja... i go aresztowali.
Mężczyźnie postawiono zarzut kradzieży z włamaniem, a kobieta odzyska sprzęt. Ma jednak pretensje do policjantów, że zostawili ją samą sobie. - Zachowali się opieszale i biernie . Wstyd mi za nich - skarży się kobieta.
Mundurowym nie jest wstyd, bo jak mówią, zachowali się profesjonalnie.
Zasłużyła na honory
- Z dokumentów nie wynika, żeby podczas przesłuchania kobieta wskazała włamywacza. Także nie ma w nich śladu, że chcieliśmy zakończyć śledztwo - tłumaczy Krzysztof Hermański, zastępca komendanta grudziądzkiej policji. - Robiliśmy wszystko, żeby ustalić sprawcę, dziękujemy mieszkance, że nam w tym pomogła.
Co konkretnie zrobili śledczy żeby wykryć rabusia?
- Staraliśmy się sprawdzić wszystkie informacje, które przekazała okradziona kobieta. Mówiła ona np., że u mieszkającego na działkach bezdomnego widziała swoją reklamówkę. Ta informacja okazała się nieprawdziwa - dodaje komendant Krzysztof Hermański.
Dlaczego jednak mundurowi nie sprawdzili mężczyzny, którego nazwisko podała kobieta?
- Nie ma tego w protokole, więc nie mamy pewności, czy tak rzeczywiście było - odpowiada policjant.
Imię i nazwisko kobiety zostały zmienione.
Biję brawo kobiecie, która odzyskała swój dobytek. I jest mi wstyd za policjantów, którzy nawet jej nie podziękowali za to, że wykonała za nich robotę.