- Informację o martwym porodzie otrzymaliśmy ze szpitala - mówi Agnieszka Reniecka, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu. - Taka jest procedura.
Okazało się, że dziewczyna w lecznicy urodziła tylko części ciała dziecka! Co się stało z resztą? - Ustaliliśmy, że znajdowały się w domu rodzącej - tłumaczy Agnieszka Reniecka. - Zleciliśmy szczegółową sekcję zwłok.
Biegli mają przede wszystkim zbadać, czy płód był martwy i czy dziecko było zdolne do życia poza łonem matki. - Na tym etapie postępowania nie rozpatrujemy tego w kategoriach dzieciobójstwa - zaznacza prokurator Reniecka. - Na razie nie dopatrzyliśmy się cech, które miałyby wskazywać na umyślne działanie ani współudział innych osób.
Matka nie zostanie ukarana
Śledczy rozważają natomiast prowadzenie sprawy w kierunku spowodowania uszkodzenia ciała dziecka poczętego lub "rozstroju zdrowia" zagrażającego jego życiu.
Takie przestępstwo, zgodnie z kodeksem karnym jest zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat. Jednak, jeśli dotyczy to matki dziecka, nie podlega on karze.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że płód miał ok. pięciu miesięcy. - Pobrano też krew od dziewczyny i z płodu, by dowiedzieć się, czy poród nastąpił samoistnie, czy został wywołany - tłumacza Agnieszka Reniecka.
Śledczy przesłuchali młodą, ale pełnoletnią, niedoszłą matkę oraz jej najbliższych. - Wiele wątpliwości rozwieją nam wyniki badań biegłych. Powinny być znane za około trzy tygodnie - kończy prokurator Reniecka.
Czytaj e-wydanie »