Opowiedział jeszcze raz o tym, jak udało się, w ekstremalnych warunkach, pobić rekord świata. W trakcie wyprawy w Himalajach miało być w tym czasie lato, a nagle spadł śnieg i zrobiła się "Syberia".
Miał ze sobą kamerę. Dzięki temu dziś możemy "pójść" w Himalaje, razem z jej uczestnikami. Zmagali się z wysokością, zimnem i mocno rozrzedzonym na tej wysokości powietrzem. Trudno było stawiać kolejne kroki, a co dopiero nurkować. Ale powiodło się!
Wielu grudziądzan chętnie wysłuchało opowieści o wyprawie, której patronem był prezydent Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz, ale także miasto Grudziądz dołożyło się do sfinansowania ekspedycji. Słuchacze mogli obejrzeć profesjonalny sprzęt do nurkowania. Dowiedzieć, się do czego służy kombinezon, jak oddychają płetwonurkowie i jakie warunki panują w wodzie poza granicą biosfery.
Największą pasją Marka Kryże jest nurkowanie, ale los sprawił, że poznał ludzi gór. Zapalił się do wyprawy w Himalaje, podczas której na wysokości prawie 5.000 m n.p.m. nurkowie mieli bić rekord świata. Chcieli zejść na głębokość do 30 metrów do jeziora Tilicho Lake. A himalaiści mieli zdobyć szczyt Tilicho Pik (7.000 m n.p.m).
Otrzymali z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni opracowane specjalnie na tę wyprawę procedury dekompresyjne. - To szalenie precyzyjne wyliczenia matematyczne, które z Tomaszem Witkowskim z Zakopanego jako pierwsi na świecie przetestowaliśmy na własnych organizmach - tumaczy Marek Kryże, grudziądzanin.
- Dostaliśmy też komputery rejestrujące cały proces nurkowania. Mamy więc dokument z bicia rekordu, a instytut nowy materiał badawczy do prac naukowych. Jak by nie było, zapoczątkowaliśmy nowy etap nurkowania na takiej wysokości!
Całą wyprawę opisałam już przed dwoma laty w artykule "Nurkowanie w górach". Warto wrócić do tej niezwykłej, mrożącej krew w żyłach wyprawy. Oto link:
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080104/CIEKAWOSTKI/261603251