Na twarzy Doroty Szmelter, matki niemowlaka znowu pojawił się uśmiech. Jest on ostrożny, bo do końca jeszcze nie wiadomo czy dziecko będzie widziało.
W poniedziałek w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie jedno oko malca zoperował prof. Marek Prost, znany w całym kraju okulista.
Zabieg trwał tylko nieco ponad godzinę, ale pani Szmelter czas oczekiwania płynął bardzo powoli. Brała pod uwagę najczarniejszy scenariusz.
- Bardzo się denerwowałam. Bałam się, że operacja się nie uda, a Oskarek będzie niewidomy - podkreśla kobieta.
Odzyskała nadzieję
Na szczęście, zabieg przebiegł po myśli medyków. Malcowi wszczepili specjalne taśmy, które mają powstrzymywać siatkówkę oka przed odklejaniem się.
Czy to nowatorskie rozwiązanie zda egzamin, będzie wiadomo dopiero za kilka miesięcy. Jest w każdym razie na to duża szansa, a matka nawet nie chce myśleć, że może stać się inaczej.
6 września Oskarka czeka następny zabieg.
Medycy będą próbowali pomóc też drugiemu oku. Jest ono w znacznie gorszym stanie.
Oba zabiegi finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Pani Dorota nie miała jednak pieniędzy żeby dojechać do Warszawy. Rodzice nie mogli jej pomóc, bo sami utrzymują się tylko ze skromnych emerytur.
Grudziądzanin, który po skomplikowanej operacji odzyskał słuch, cierpi. Bo ponownie go utracił
Sama by sobie nie poradziła
Kobieta o pomoc poprosiła "Pomorską", a dziennikarze wierząc w otwarte serca Czytelników opisali dramatyczną walkę matki o zdrowie swojego dziecka.
Od ubiegłego czwartku, bo wtedy ukazał się pierwszy artykuł, mieszkańcy Grudziądza i okolic, spontanicznie każdego dnia przynosili do naszej redakcji pieniądze dla Oskarka.
- Wiem, co to znaczy w biedzie. Sam nie mam dużo, ale dzielę się tym, co mam - mówił emeryt, który przekazał aż 500 złotych!
W sumie przez tydzień uzbierało się 1.950 złotych. Część pieniędzy pani Dorota odebrała w ubiegłym tygodniu, resztę wczoraj.
- Jeszcze raz z całego serca dziękuję. Bez pomocy Czytelników "Pomorskiej" bym sobie nie poradziła - nie ukrywa matka.
Oskarek urodził się w szóstym miesiącu ciąży. Następnych pięć miesięcy spędził w inkubatorze. Kiedy wyszedł ze szpitala, jego matka usłyszała od medyków, że być może do końca życia nie będzie widział. Malec nie ma jeszcze do końca wykształconych płuc, dlatego potrzebuje całodobowej opieki. Żeby mu ją zapewnić Dorota Szmelter musiała zwolnić się z pracy.
Czytaj e-wydanie »