Niektórzy mieszkańcy najchętniej wyprowadziliby się ze zdewastowanego budynku.
Dewastacje i pożary
Wewnątrz bloku panuje bałagan. W kątach klatek schodowych walają się butelki po wódce, ściany są pomazane, pod sufitami wiszą kable elektryczne. Domofony zniszczone.
- Jakby tego było mało, to jeszcze w ubiegłym tygodniu kolejnego spustoszenia, tym razem w piwnicy, dokonał pożar - mówi pani Zofia, która mieszka w środkowej klatce. - Nie dość, że przez niektórych sąsiadów siedzimy na "bombie zegarowej", to jeszcze jesteśmy zupełnie zapomniani przez administrację. Tu od lat nie przeprowadzono żadnego remontu! W ubiegłym roku był u nas prezes Spółdzielni, mówił, że klatki zostaną odmalowane, że blok ocieplą. Ale nie zrobili nic!
- A jak wygląda teren wokół bloku?! Trawniki zniszczone, miejsc do parkowania nie ma, chodniki dziurawe. Śmietniki chcą nam postawić pod samymi oknami - mówi pani Krystyna, która wyszła przed blok w fartuszku. - Nikt się nami nie interesuje, choć regularnie płacimy czynsz. Cierpimy przez tych, którzy zalegają z opłatami.
Mimo zadłużenia będą modernizować
- W budynku tym na 75 mieszkań, 22 są zadłużone na łączną kwotę ponad 50 tys. zł - mówi Magdalena Zygmunt, rzeczniczka prasowa Spółdzielni Mieszkaniowej. - Nie jest to co prawda najbardziej zadłużony budynek w naszych zasobach, ale zalicza się do grupy nieruchomości o sporych zaległościach. Nie oznacza to jednak, że nie przeprowadzamy w tym bloku remontów. W tym roku zaplanowaliśmy ocieplenie budynku i wymianę okien na klatkach schodowych. W przyszłym natomiast odnowimy blok w środku.
Władze spółdzielni są nieco zaskoczone pretensjami lokatorów. - W marcu zorganizowaliśmy spotkanie dla mieszkańców. Chcieliśmy z nimi porozmawiać o problemach i o stanie technicznym bloku. Niestety, na to zebranie nikt nie przyszedł - dodaje Magdalena Zygmunt.