8 grudnia rano mężczyzna wychodził do pracy. - Na podwórku zatrzymali mnie policjanci w cywilnych ubraniach. Zaczęli mnie szarpać i pytać, jak się nazywam - opowiada Marcin. - Weszli do mieszkania, popchnęli żonę, zaglądali do szaf. Weszli do piwnicy, zabrali dwie butle gazowe i modem internetowy. Weszli do mojego auta i zabrali panel od radia samochodowego.
- Podczas pierwszego przesłuchania zostałem uderzony kilka razy w twarz i brzuch. Policjanci krzyczeli na mnie, wyzywali, znęcali się psychicznie. Najpierw chcieli, żebym przyznał się do kradzieży, potem do paserstwa - opowiada Marcin.
Funkcjonariusze zapewniają, że każde doniesienie o przekroczeniu uprawnień przez ich kolegów jest gruntownie sprawdzane. - Komendant zlecił już przeprowadzenie czynności wyjaśniających w tej sprawie - mówi Marzena Solochewicz-Kostrzewska, oficer prasowy grudziądzkiej policji.
Cała historia Marcina Krawczyńskiego - we wtorek w grudziądzkim papierowym wydaniu "Pomorskiej".
Udostępnij