Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grudziądzanin wspinał się na Demawend w Iranie [wideo]

Aleksandra Pasis
Mikołaj Dulęba: - Wspinaczka była lekcją życia. Było bardzo ciężko, ale nie brakowało wesołych chwil
Mikołaj Dulęba: - Wspinaczka była lekcją życia. Było bardzo ciężko, ale nie brakowało wesołych chwil Piotr Bilski
- To była dla mnie niesamowita przygoda - mówi Mikołaj Dulęba z Grudziądza. Co dalej? - Marzą mi się Andy - zdradza podróżnik. - Ale to jeszcze odległe plany.

- Trochę zadry na ambicji zostało. Do wejścia na szczyt zabrakło mi około 500 metrów. Byłem blisko, ale bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze - podkreśla Mikołaj Dulęba. - Tym bardziej, że była to moja pierwsza wyprawa w tak wysokie góry.
Grudziądzanin z pewnością zapamięta tę wyprawę do końca życia.

Przeczytaj także: Podróżniczka Katarzyna Mazurkiewicz opowiadała o wyprawach w Himalaje

"Niespodzianki"

Już po wylądowaniu w Iranie, Mikołaja Dulębę spotkały pierwsze "atrakcje". - Służby na lotnisku okazały się bardzo restrykcyjne. Zarekwirowały mi m.in. flagę Polski i opaskę Polski Walczącej - mówi podróżnik, pracujący w branży informatycznej.

By wejść na górę Demawend (wys. 5671 m n.p.m.) pan Mikołaj musiał wykupić pozwolenie. Koszt? 50 dolarów. - To jedno z tańszych pozwoleń. By wspinać się w Himalajach, trzeba zapłacić nawet kilka tysięcy dolarów - wyjaśnia.

Choć podróżnik był przekonany, że będzie to samodzielna wyprawa, okazało się, że miał współtowarzyszy. - Szły za mną dwa psiaki - wspomina. - Napędziły mi strachu, gdy mijaliśmy stada owiec, których pilnowały psy pasterskie. Rzuciły się w naszą stronę. Krzyczałem do pasterza, by je odgonił a on mi tylko pokiwał. Na szczęście, udało mi się wyjść cało.

Mikołaj Dulęba każdy dzień wspinaczki kończył w kolejnych bazach. Wieczorami miał okazję spotykania się i rozmawiania z Irańczykami. - Pierwsze pytanie, jakie padało gdy dowiadywali się, że jestem z Polski brzmiało: "masz kiełbasę?" - opowiada. - Poza dobrymi wędlinami nasz kraj kojarzy im się również z sukcesami drużyny siatkarzy.

Wieczór przed atakiem szczytowym

- Zacinał śnieg, było wietrznie, choć według prognoz, pogoda miała być piękna - mówi podróżnik z Grudziądza.- Gdy się obudziłem, wcześnie rano była śnieżyca. A godzinę później, bezchmurne niebo.

- W południe chciałem wejść na szczyt, ale przewodnicy odradzali mi. To była trudna decyzja - przyznaje pan Mikołaj. - Ostatecznie, odpuściłem.

Grudziądzanin spędził w Iranie dwa tygodnie. Przez ten czas miał również okazję poznania codziennego życia Irańczyków.
- Iran to głównie bazary. Można na nich kupić wszystko. Od opon samochodowych przez jedzenie po ubrania - opowiada. - Ludzie widząc obcokrajowców z aparatami chętnie pozwalają się fotografować - dodaje.

To, co dla nas Europejczyków wydaje się być oczywiste, w tamtej części świata już nie jest. - Na przykład zakazane jest korzystanie z Facebooka, Twittera i innych portali społecznościowych - wyjaśnia Mikołaj Dulęba.
I kontynuuje: - Za picie alkoholu grozi kara śmierci.

Iran to też islam. I zupełnie inne traktowanie kobiet niż w Polsce.- Niektóre panie, dziewczyny noszą niedokładnie przykryte włosy. Zdarzało się, że do takich podjeżdżała grupka mężczyzn i oblewała je kwasem - wyjaśnia grudziądzanin. - Myślałem, że opowieści o radykalnym odłamie islamu są przesadzone, ale ten przykład jednak jest dowodem, że nie są.

Jeśli chodzi o jedzenie, to:- Kebab, kebab i jeszcze raz kebab! - twierdzi Mikołaj Dulęba. - Choć podobno Irańczycy jedzą też całe głowy baranie...
Grudziądzanin ma inne też inne pasje: biega i jeździ na rowerze.

Tankowanie po irańsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska