Marina jest obiektem komunalnym, więc jej celem nie jest przynoszenie zysków. Dobrze byłoby jednak, gdyby podatnicy dokładali do niej jak najmniej albo wcale. W czerwcu, lipcu i w sierpniu, czyli w szczytowym i najbardziej dochodowym okresie sezonu turystycznego, port, niestety, na siebie nie zarobił.
Dochody wyniosły bowiem w sumie ok. 32 tys. zł, a koszty utrzymania całego obiektu pochłonęły o ok. 50 tys. zł więcej.
- Ze względu na niski stan Wisły warunki nie sprzyjały. Ale i tak sporo osób skorzystało z usług oferowanych w marinie. Jesteśmy z tego zadowoleni - twierdzi Izabela Piwowarska, szefowa Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Wypoczynku, który zarządza odnowionym za 30 mln zł portem Schulza.
Dyskusje i sen
Największym powodzeniem cieszyły się noclegi nad Wisłą. W sumie, od czerwca do teraz, skorzystało z nich ponad 800 osób. Goście na ogół byli zadowoleni z warunków w "hoteliku". Niektórzy z nich podczas fali upałów skarżyli się jednak na brak klimatyzacji. Mimo to na razie nie ma planów, aby ją tam zamontować.
Pustkami również nie świeciły sale konferencyjne, które były wynajmowane aż 32 razy. W sumie przewinęło się przez nie 636 osób.
Choć to zaskakujące, w ciągu niespełna kwartału do mariny zawinęło aż 129 różnych jednostek pływających. Jak na lekarstwo było za to kamperów. Główny powód?
- Brakuje zlewni nieczystości z toalet znajdujących się w kamperach. W najbliższym czasie będziemy ją przygotowywać - zapewnia szefowa MORiW-u.