Grudziądzki Melbud nie boi się nowych wyzwań. Sami sobie stworzyli miejsca pracy

- Satysfakcjonuje pana trzecie miejsce Melbudu w rankingu finansowym Złotej Setki Pomorza i Kujaw 2011?

- Spodziewałem się dobrego miejsca, gdyż od 1999 roku uczestniczymy w tym plebiscycie z niezłymi wynikami. Jednak przyznam, że trzecie to miła niespodzianka.

- Nie każda firma chce odkryć karty, poddać się ocenie.

- Dla nas to żaden problem. Od wielu lat bierzemy udział w rankingach, plebiscytach i udostępniamy dane. Mamy certyfikat "Przejrzysta Firma", wymagający publikacji sprawozdań finansowych. Chętnie się sprawdzamy, ale do lokat w rankingu nie przywiązujemy nadmiernej wagi. Dobre miejsce budzi natomiast szacunek konkurencji.

Przeczytaj: Złota Setka Pomorza i Kujaw 2010. Oto nasi zwycięzcy! [wideo i foto]

- Melbud to nowoczesna firma, ale jej początki były skromne.

- Kiedy upadło przedsiębiorstwo melioracyjne, musieliśmy szukać nowych miejsc pracy. Sami je sobie stworzyliśmy. Zaczynaliśmy przed 20 laty z kapitałem założycielskim ... 27 tys. zł. Był prezes, księgowa i kilku fachowców. Po roku Melbud miał już 50 pracowników. Dziś zatrudniamy 260 osób, a w sezonie do 280.Średnia płacabrutto w grupie produkcyjnej wynosi 3.690 zł. Zdaję sobie sprawę, że załoga od dwóch lat czeka na choćby niewielkie podwyżki. Na razie nie są możliwe. W Grudziądzu i tak należymy do lepszych pracodawców. Płacimy o 10-15 proc. powyżej średniej w mieście.Jednak praca jest ciężka, głównie w terenie. W mróz, słotę i upały.

- Podobno firma odkłada pieniądze dla swoich przyszłych emerytów?

- Od grudnia 1999 r. mamy pracowniczy program emerytalny. Systematycznie zbieramy pieniądze, w ramach III filaru. Po przejściu na emeryturę pracownik będzie mógł te pieniądze sobie wypłacić.

- Przyszłość zależy od obecnej kondycji firmy.

- Wzmacniamy naszą pozycję, co jest trudne, bowiem kurczy się rynek budowlany. Inwestycji jest mniej. Kiedyś braliśmy zlecenia w promieniu 100 km, później 200, a teraz angażujemy się w ważne inwestycje na terenie całego kraju. Jak dotąd, naszym największym kontraktem, za prawie 54 mln zł, była modernizacja i rozbudowa oczyszczalni w Ostrołęce. Nasza domena to inwestycje w sferze inżynierii wodnej i lądowej, sieci wodno-kanalizacyjne, oczyszczalnie ścieków i obiekty melioracyjne, hydrotechniczne, sanitarne. Nie boimy się nowych wyzwań. Już z powodzeniem budujemy małe **elektrownie wodne**.

- Czy Melbud planuje rozwój?

- Firma wciąż się stopniowo, krok po kroku, rozwija. Aktualnie sytuacja jest taka, że raczej staramy się utrzymać to, co mamy. Rok 2010 był udany, wyniki zadowalające. Jednak z góry wiem, że rok 2011 będzie znacznie trudniejszy. Na polskim rynku budowlanym mamy roboty z "ostatniego rozdania". Zadań do zrealizowania będzie mniej. Dostosowujemy się do sytuacji. Nie zniechęcamy się, tylko działamy. Szukamy rozwiązań alternatywnych. Melbud kupił około 3 hektary gruntu tuż przy siedzibie, przy ul. Składowej. Jeszcze nie mamy do końca sprecyzowanych planów, co się na tym terenie znajdzie. Jednak jest to furtka do dalszego rowoju. Kiedy tworzyliśmy firmę od podstaw, nie wiedzieliśmy, że w pobliżu pobiegnie autostrada. To strategiczne położenie jest też naszym atutem.

- Podjęliście się także budowy małych elektrowni wodnych. To wyzwanie czasu?

- Jesteśmy otwarci na nowe technologie. Państwo i Unia Europejska wymaga, aby coraz więcej energii pochodziło ze źródeł odnawialnych. To szansa także dla nas, bo muszą powstawać m.in. elektrownie wodne. My już potrafimy je budować. Żeby sprostać nowemu wyzwaniu, zadbaliśmy o odpowiednią kadrę techniczną.

Przeczytaj: Są dumni z naszych firm

- Jak Melbud świętować będzie 20-lecie istnienia?

- Jubileusz mamy jesienią. Nie robimy wielkiej fety, tylko z załogą, w swoim gronie, będziemy się cieszyć, że istniejemy na rynku, mamy zamówienia i pracę. Nasza mocna pozycja to zasługa głównie oddania i profesjonalizmu pracowników. Oficjalnie, na łamach "Pomorskiej", bardzo im za to dziękuję.