- Wigilia to oczywiście prezenty.
- Obdarowywanie to najmłodszy z obrzędów związanych z Bożym Narodzeniem. Najpierw dotyczył wyłącznie dzieci. Pojawił się w połowie XIX wieku w ewangelickich rodzinach mieszczańskich pod zaborem pruskim. W rodzinach polskich znacznie później. Zresztą, te prezenty to były na początku tylko talerze ze słodyczami.
- Tak skromnie?
- W XVII i XVIII wieku w domach magnackich obdarowywano w Wigilię dworzan, dziękując w ten sposób za wierną służbę, ale były to domy naprawdę zamożne. Tak to już jest, że ten najsympatyczniejszy zwyczaj wcale nie jest zakorzeniony. Najwcześniej pojawił się na Pomorzu, które było pod silnymi wpływami niemieckimi. Anna Łajming w swych wspomnieniach pisze, że właścicielka majątku, w którym służył jej ojciec, wręczała w Wigilię dzieciom służby prezenty. Pamiętała też, że w tym domu była choinka.
- A jak choinka, to pewnie i święty Mikołaj. No właśnie - Mikołaj czy Gwiazdor?
- Tu nakładają się wcześniejsze zwyczaje. Na Pomorzu w adwencie chodzili przebierańcy nazywani gwiżdżami, gwiazdorami czy gwiazdkami. Egzaminowali dzieci ze znajomości pacierza, a jak nie potrafiły odpowiedzieć na pytania, były bite powrózłami. Powoli podnosił się poziom życia, Gwiazdor pomorski zaczął przynosić prezenty, ale do dziś wyposażony jest w rózgę. Do dzieci na południu i w północno-wschodniej Polsce przychodzi Mikołaj. Tam w lasach długo żyły wilki i na Wigilię zapraszano właśnie świętego Mikołaja, którego uważano za ich patrona.
- Nieważne jak się nazywa, byle miał czerwoną czapkę i przynosił prezenty.
- Teraz widzimy tę postać przez pryzmat kultury Zachodu. Jest produktem komercyjnym, ale najważniejsze, że przynosi radość dzieciom.
