Do zdarzenia doszło w 2008 roku. W nocy z 13 na 14 sierpnia policjanci interweniowali w sprawie zakłócania ciszy nocnej. Interwencja skończyła się na komisariacie policji w Sobótce. Kiedy pobity przez policjanta dziewiętnastoletni Sebastian kilka dni później we wrocławskiej składał zawiadomienie o przestępstwie trzy razy się rozpłakał. W aktach sprawy jest zdjęcie nogi z potężnym sińcem od uderzenia pałką.
Są wersje wydarzeń - Sebastiana i policjantów.
Oto pierwsza z nich. Po północy do domu, w którym był Sebastian z trzema kolegami i babcią, weszli policjanci. Wylegitymowali Sebastiana i powiedzieli mu, że jest ukarany 200-złotowym mandatem za zakłócanie ciszy nocnej. „Przyjąłem ten mandat” - zeznawał młodzieniec. Policjanci kazali mu zejść do radiowozu. Kiedy jeden z policjantów skończył wypisywać mandat, Sebastian poprosił o zwrot swojego dowodu osobistego. Policjant miał odpowiedzieć, że "odda jak mu się będzie podobało”. Dodając, że dopisuje 150 zł za obrazę funkcjonariusza.
Młodzieniec miał dopytywać o co chodzi. Wtedy usłyszał, że może dostać w twarz. „Powiedziałem, że jak tak bardzo chce mnie uderzyć to niech mnie uderzy. On wtedy otworzył drzwi i uderzył mnie pięścią w twarz” - zeznał Sebastian w prokuraturze i pierwszy raz rozpłakał się. Potem miał dostać jeszcze raz pięścią w oko.
Policjanci zawieźli go na komisariat. Tu znowu zaczęło się bicie. Dostał w tył głowy pięścią. Potem w prawe oko. Upadł na ziemię. Poczuł ciosy pałką i kopnięcia butami. „To było w sumie pięć uderzeń”. Bił jeden. Dwóch stało i się patrzyło.
Siostra Sebastiana - mieszkająca niedaleko komisariatu - słyszała krzyki bitego brata.
Lekarz stwierdził u Sebastiana stłuczenia, sińce i krwiaki na głowie, karku, tułowiu, ręce i nodze.
Wersja policjantów. Sebastian od początku był agresywny, arogancki i wulgarny. Utrudniał interwencję. Dlatego zaprowadzili go z domu do radiowozu żeby sprawdzić jego dane osobowe. Po drodze - na schodach - Sebastian wymachiwał rękoma, szarpał się, wyrywał. Chciał uderzyć policjanta pięścią. W radiowozie był cały czas wulgarny i agresywny. Zawieźli go na komisariat gdzie wypisali mandat za zakłócanie ciszy nocnej i używanie wulgarnych słów. Po czym wypuścili do domu. Nie miał żadnych siniaków ani obrażeń.
Tę wersję znamy z notatek interweniujących policjantów. Później - już w czasie śledztwa i procesu - oskarżeni odmawiali wyjaśnień.
W notatkach czytamy o używaniu wobec Sebastiana siły a nawet pałki. Ale nie ma mowy o pobiciu.
Pierwszy wyrok zapadł w listopadzie 2013 roku. Kary: 4 i 6 miesięcy w zawszeniu. Ale tylko za bezprawne zatrzymanie. Pobicie? Owszem, było. Ale nie wiadomo, który z trzech policjantów bił. Sąd - w uzasadnieniu - przekonywał, ze zawalił prokurator. Bo na początku śledztwa nie okazano policjantów pobitemu Sebastianowi. A z jego późniejszych relacji nie da się bez wątpliwości wskazać kto bił, a kto tylko się patrzył.
Ten wyrok został uchylony przez sąd okręgowy. Najnowszy wyrok - sprzed kilku dni - wskazuje sprawcę pobicia. Zdaniem sądu, to funkcjonariusz Marcin K. Ale wyrok jest nieprawomocny. Obrona z pewnością odwoła się. Sprawa trwa więc dalej.
Zobacz też
Od 1 października nocna i świąteczna pomoc lekarska we Wrocławiu w nowych miejscach