Nie minął jeszcze miesiąc, odkąd Hanna Wolska jest państwowym powiatowym inspektorem sanitarnym w Toruniu. To stanowisko, które jednocześnie wiąże się z szefowaniem toruńskiej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Wymagało przystąpienia do konkursu. Zresztą nowa pani dyrektor pracę tę zna doskonale, bo kierowała już wcześniej sanepidem.
Hanna Wolska marzyła o zawodzie lekarza. W jej rodzinie, bliższej i dalszej, jest wielu medyków. Ona chciała być pierwszym w niej pediatrą. Utwierdziła się w tym przekonaniu już pod koniec szkoły podstawowej. Nie udało się. Wybrała biologię, nie wyobrażając sobie jednak pracy gdzie indziej niż w służbie zdrowia.
Studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika skończyła w 1979 roku. Przyjechała na nie z Lipna.
Tak się składa, że z sanepidem związana jest od samego początku swojej kariery zawodowej.
- Pracowałam w kilku inspekcjach sanitarnych. Najpierw w Wąbrzeźnie. Potem przez rok w stacji wojewódzkiej we Włocławku, kolejny rok również w wojewódzkiej, ale już w Toruniu. Od tamtego czasu pracuję w Toruniu w inspekcji powiatowej, która na początku była jeszcze terenową - opowiada pani dyrektor.
Przyszła do niej w 1987 roku. Przez 10 lat zarządzała nią, a następnie realizowała się w różnych działach, lecz zawsze na kierowniczych stanowiskach.
- Bardzo lubię, to co robię. Przyznam, że był taki okres, kiedy mogłam wykonywać inne zajęcie, ale nie chciałam - mówi pani dyrektor. - W stacji sanitarnej dbamy o zdrowie publiczne, w tym o bezpieczeństwo żywienia i jakość wody do picia.
Sprawujemy profilaktykę, oby problemów w tym zakresie było jak najmniej. Choć oczywiście różne sytuacje się zdarzają.
Jak na przykład epidemia czerwonki w latach osiemdziesiątych.
Teraz najmniej kłopotów sanepidowi sprawiają placówki związane z dziećmi.
- Trudno powiedzieć z kolei, które są najbardziej kłopotliwe. Najwięcej placówek jest pod nadzorem działu higieny i żywności - odpowiada dyplomatycznie pani dyrektor.
Pani Hanna bardzo lubi Toruń i lubi przyrodę. Cieszy się, że sanepid położony jest w pięknym Parku Bydgoskim.
- Przez okno można dostrzec biegające wiewiórki i słyszeć śpiew ptaków - zachwala.
Mieszka na Skarpie. - Wystarczy kilka minut i już znowu jestem w lesie. Mogę w spokoju pospacerować - opowiada.
Chętnie czyta pisma i książki, z filiżanką dobrej herbaty. To dla niej wspaniałe chwile. Zwłaszcza, gdy w tle słyszy muzykę. Bo właśnie muzyka, głównie klasyczna jest jej najukochańszym hobby. Delektuje się nią w domu i na koncertach w Dworze Artusa.