
Ciąg dalszy nastąpił w galerii MA
(fot. Maria Eichler)
Jarosław Urbański, chojnicki rzeźbiarz ma nadzieję, że przetarł szlaki, anektując na artystyczne działania przejście pod Bramą Człuchowską. W ubiegłym tygodniu właśnie tam przechodnie byli świadkami otwarcia improwizowanej galerii jednego dzieła. Pod Bramą został rozpostarty wyliniały kawałek "perskiego" dywanu, na którym artysta ustawił owiniętą w prześcieradło rzeźbę, naprzeciw znalazł się pies. Między nimi złota kość. Całość nosiła tytuł "Obiekt pożądania".
Publiczność była świadkiem akcji rozbierania kobiecej postaci, a potem mogła podziwiać dzieło. - Pies to właściwie znajda - mówił Jarosław Urbański. - Rzeźba to manekin. Jest między nimi jakieś napięcie, wynikające nie tylko z kontrastu bieli i czerni.
Po kilka minutach podziwiania rzeźba przedstawiająca nagą kobietę została porwana przez artystę i jego kolegę do galerii "MA" przy ul. Młyńskiej, gdzie odbył się ciąg dalszy wernisażu. Oprócz znanych już realizacji Urbańskiego - psów z części elektronicznych i ze złomu można było zobaczyć jego ceramiczne głowy, w tym tę, która straciła bliźniaczą część.
- Mam nadzieję, że podobne zdarzenia, jak to, do którego doszło dzisiaj, staną się naszym udziałem już wkrótce, że za mną pójdą inni - komentuje Urbański akcję pod Bramą Człuchowską.
Jest zachwycony tą przestrzenią. Uważa, że jest ona publiczna, więc nie trzeba nikogo pytać o zdanie, czy można tam cokolwiek aranżować. - Owszem, byłem u pani dyrektor muzeum - podkreśla. - Zaprosiłem ją na to wydarzenie. Miałem wrażenie, że jednak pani dyrektor chce, żebym poprosił o zgodę na ten happening.
Reakcje widowni były różne. Zaprzyjaźnieni z Urbańskim ludzie sztuki doskonale się bawili sytuacją, a przypadkowi przechodnie albo wycofywali się z próby przejścia pod Bramą, albo przemykali spłoszeni. Widać, że nie bardzo przywykli do takiej formy obcowania ze sztuką...
Czyli przed artystami jest pole do popisu. Może gdy takich zdarzeń będzie więcej, nie będą budziły obaw.