https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Hawaje po toruńsku czyli sauna w pracy

Beata Korzeniewska
A może tak kąpiel w fontannie? Sanepid odradza, w wodzie  mogą być bakterie
A może tak kąpiel w fontannie? Sanepid odradza, w wodzie mogą być bakterie Szymon Kiżuk
To mamy najprawdziwsze tropiki. Jak pracować i się nie ugotować? Swoje sposoby wypracowali żołnierze, drogowcy, a nawet aresztanci.

Chyba już nikt nie zazdrości opalenizny robotnikom drogowym. Praca w taki upał, to niemal bohaterski wyczyn.

- Nie możemy przerwać pracy, bo jesteśmy zobligowani terminami - tłumaczy Roman Rubach, wiceprezes Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Toruniu.

- W miarę naszych możliwości pomagamy pracownikom przetrwać upały. Robimy dłuższe przerwy w pracy, bez ograniczeń zaopatrujemy ich w wodę. To dla nas bardzo ciężki okres. Wszyscy pracujemy w wydłużonym czasie pracy. Gdyby były ograniczenie co do temperatur, stanęłyby pewnie wszystkie zakłady drogowe w kraju.

Mózg się grzeje

W podobnej sytuacji są wojskowi. Kiedy oglądają prognozy, robi im się słabo.

- Najgorsze są uroczystości, bo wówczas trzeba występować w pełnym rynsztunku i nic nie można zrobić - mówi kpt Ireneusz Bandura, kierownik klubu Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu. - Stopy gotują się w butach, a mózg pod beretem.

W zasadzie żołnierze specjalnie chronić się nie mogą, bo praca bez munduru nie wchodzi w grę.

- W każdej budce wartowniczej jest woda i odrobina cienia i to nas ratuje - mówi kapitan. - Żołnierze zmieniają się co dwie godziny, ale jeśli uznają, że to zbyt rzadko, mogą wymieniać się częściej. Wszystko ustala dowódca warty.

Portki z gabardyny

Jednak zdaniem kpt Bandury w dzisiejszych czasach strój żołnierza nie jest wcale taki straszny.

- Kiedyś były tylko wysokie zimowe buty z cholewami spodnie z gabardyny, koszula i marynarka - opowiada. - Teraz mamy koszulki z krótkim rękawem, pod które wkładamy jeszcze jedną bawełnianą. Jest o wiele lepiej.

Dowódcy są bardzo wyrozumiali. Odwołują ćwiczenia ze strzelania na poligonie. Skracają zajęcia z 40 min do pół godziny. Rozdają napoje - po dwa litry wody na głowę, a ci, którzy muszą wyjeżdżają w teren - dodatkowo 30 litrów herbaty na samochód.

- Jeśli już trzeba zrobić coś na dworze, to szukamy cienia - dodaje Bandura.

Z trudem, choć dzielnie upały znoszą pacjenci szpitali.

- Niestety nie da się w pełni odizolować od tej temperatury - mówi Andrzej Przybysz, szef ds. lecznictwa w szpitalu miejskim. - Zapewniamy pacjentom każdą ilość płynów. Wietrzymy pomieszczenia.

Operacje bez "klimy"

W o wiele trudniejszej sytuacji są lekarze, którzy wykonują zabiegi. Sale operacyjnie nie mają klimatyzacji.

Współczuję naszym kolegom, bo naprawdę wykonać w tej temperaturze kilka zabiegów jest nie lada wyczynem - _dodaje dr Przybysz. - Jeśli to możliwe, przesuwamy wykonanie zabiegów planowych. W takiej temperaturze rany gorzej się goją. _

Mniej wyrozumiała od lekarzy jest aparatura, której upały wybitnie nie służą. - Pierwszy raz zdarzyło się nam, że aparat diagnostyczny w laboratorium odmówił posłuszeństwa i na monitorze wyskoczyła informacja, że temperatura otoczenia jest za wysoka - przyznaje dyrektor. __

Wiatraczek i lodówka

Na szczęście w planach modernizacji szpitala - sale operacyjne są już klimatyzowane.

- Uwzględniamy w nich także te pomieszczenia, w których stoi sprzęt wrażliwy na temperaturę - wylicza dr Przybysz. - Jeśli nie będzie to klimatyzacja, to na pewno lepsza wentylacja. _Na razie dyrektor sam kupuje sobie wodę mineralną, wkłada do lodówki i włącza wiatraczek. - _Pocieszam się, że nie mam najgorzej - mówi.

Skwar dał się nam we znaki do tego stopnia, że regulamin "rozluźniono" nawet w toruńskim areszcie. W celi siedzi tam od dwóch do sześciu osób. - Wprowadziliśmy dodatkowe spacery dla aresztantów, dodatkowa kąpiel i zwiększyliśmy ilość płynów - informuje Mariusz Kowalski, dyrektor toruńskiego aresztu. - W tym czasie, kiedy są na spacerze, wietrzymy pomieszczenia. Grube mury aresztu chronią przed upałem. Ciężko jest tym, którzy osadzeni są na najwyższej kondygnacji, gdzie jest szklany dach. Zdecydowanie gorzej, jeśli chodzi o temperatury mają pracownicy biurowi. W pokojach powietrze stoi w miejscu.

Sygnalizacja się buntuje

A to nie koniec niedogodności. Podróżni gotują się w pociągach, które jeżdżą wolniej bo od temperatur wyginają się tory, a drogowcy z niepokojem obserwują topiący się asfalt. Szwankuje sygnalizacja świetlna (ul. Kraszewskiego, Matejki i placu Teatralnym). Miejski Zarząd Dróg powołał specjalny zespół monitorujący, który naprawia wszystkie usterki.

- Wyjeżdżają do pęknięć, kolein i odkształceń - mówi Agnieszka Kobus - Pęńsko, rzeczniczka MZD. - A takich zgłoszeń nie brakuje.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska