Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia zacnego rodu Heinichów miodem pisana

EDMUND KOZŁOWSKI
Maksymilian Heinich z wnuczkami w swojej pasiece. Z lewej Henryka, a z prawej Grażyna, która od dziecka z wielkim zainteresowaniem przyglądała się pracy dziadka przy ulach.
Maksymilian Heinich z wnuczkami w swojej pasiece. Z lewej Henryka, a z prawej Grażyna, która od dziecka z wielkim zainteresowaniem przyglądała się pracy dziadka przy ulach.
Od trzech pokoleń rodzina Heinichów ze wsi Mokre w gminie Dąbrowa (pow. mogileński) prowadzi niewielką pasiekę, przekazując doświadczenie i wiedzę kolejnym pokoleniom, cieszy się powszechnym autorytetem.
Henryk Heinich przy tradycyjnym ulu, dawniej bardzo popularnej tzw. koszce
Henryk Heinich przy tradycyjnym ulu, dawniej bardzo popularnej tzw. koszce

Henryk Heinich przy tradycyjnym ulu, dawniej bardzo popularnej tzw. koszce

Pierwszym w rodzinie, od którego zaczęło się pszczelarstwo był Maksymilian Heinich. Urodził się w 1879 r. we wsi Żużoły w gminie Janowiec Wielkopolski w powiecie żnińskim. Wyuczył się zawodu kowala, był mistrzem w tym zawodzie. Jako dorosły pracował w Fabryce Wapna i Cementu w Bielawach. Tam też zamieszkał wraz z żoną Wiktorią. Tu urodziły się ich dzieci, trzy córki i trzech synów.

Po pracy lubił odpoczywać wśród zieleni i pszczół. Miał tam swoją pasiekę. W 1935 r. kupił we wsi, która wtedy nazywała się Szczepankowo - Błonie, a dzisiaj Mokre - Kolonia, gospodarstwo rolne. Tu przeniósł pasiekę, w której miał już 30 uli.

Kiedy zmarł w 1979 r. gospodarstwo wraz z pszczołami przejął najstarszy syn.

Syn po ojcu

Henryk Heinich urodził się w 1909 r. w Bielawach. Ojciec jako majster w warsztatach Fabryki Wapna i Cementu dobrze zarabiał, mógł więc swoim synom - Leonowi, Franciszkowi i Henrykowi kupić rowery. Pozwoliło to trzem braciom na uprawianie kolarstwa.

Henryk jako 15 letni młodzieniec wstąpił do Towarzystwa Cyklistów w Pakości, gdzie uzyskał licencję zawodniczą. Tu podczas startu w 1924 r. odniósł pierwsze zwycięstwo. W kolejnych latach był liczącym się w kraju zawodnikiem. Krótką, ale owocną karierę zawodniczą, przerwała w 1934 r. choroba.

Jeszcze przed wybuchem II wojny, pan Henryk zaczął gospodarować na "ojcowiźnie". Kiedy w 1979 r. protoplasta rodu zmarł, z pasją zajął się też pszczołami. Stale wzbogacał swą wiedzę i umiejętności. Jako członek Wielkopolskiego Związku Pszczelarzy, abonował fachowe pismo "Bartnik Wielkopolski", a od 1953 r. "Pszczelarstwo". Kochał przyrodę i święte owady.

Najpierw był obowiązek, teraz - pasja

Trzylatka Kinga, wnuczka Grażyny Nowak, już zdradza duże zainteresowanie pszczołami. Czy pójdzie w ślady babci?

W ogrodzie przy domu znajduje się pasieka, a w niej 25 rodzin pszczelich, które wraz z ulami odziedziczyła po ojcu Henryku, Grażyna Nowak.

- Jako dziecko podglądałam ojca podczas pracy przy ulach, ale od pszczół uciekałam. Pierwsze ukąszenia kończyły się opuchlizną. Później pomagałam ojcu, to był mój obowiązek. Kiedy odszedł na zawsze, nie było łatwo, miałam na głowie gospodarstwo, pszczoły i czworo dzieci. Musiałam sama się jeszcze dokształcić, doświadczyć, przeczytać. Do dzisiaj prenumeruję "Pszczelarza" i "Pszczelarza Polskiego". Ale tak naprawdę to on mnie wszystkiego nauczył. Wprawdzie pszczołami zajęłam się z konieczności, ale po latach obowiązek przerodził się w wielką pasję. Dziś, gdy patrzę na stare fotografie, zastanawiam się, czy dziadek Maksymilian trzymając wnuczki za ręce pomyślał, że jedna z nich będzie bartnikiem. Mam nadzieję, że po mnie pszczoły przejmie moja trzyletnia wnuczka Kinga - mówi Grażyna Nowak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska