Przypomnijmy, w minionym tygodniu brodniccy policjanci wspólnie z ABW zlikwidowali plantację konopi indyjskich w Bartniczce. Zatrzymano trzech podejrzanych.
Przeczytaj także:Bartniczka. Policja zlikwidowała plantację marihuany [zdjęcia]
Po błyskawicznym rozejściu się plotki o zwolnieniu z aresztu mężczyzn, podejrzewanych o hodowle i sprzedaż narkotyków, w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Oburzeni mieszkańcy pytali dlaczego tak się stało. Przecież policja znalazła sporo gotowego do sprzedaży suszu roślinnego. Niektórzy z naszych rozmówców twierdzili nawet, że brak aresztu nie będzie zniechęcać do przestępstwa, a wręcz przeciwnie. Mieszkańcy uważają także, że przestępcy na wolności, to spore utrudnienie dla policji. Przecież nie wszyscy uczestniczący przestępczego procederu są znani.
- Prokuratura nie komentuje decyzji sądu - mówi Leszek Rupiński, zastępca szefa brodnickiej prokuratury. - Potwierdzam tylko, że sąd nie zastosował sankcji. Odwołamy się od tej decyzji.
Zwróciliśmy się do sędziego Jana Raszkowskiego wiceprezesa Sądu Rejonowego w Brodnicy o informacje dotyczące motywów decyzji. Zdaniem prezesa podejrzewany hodowca marihuany nie uniknie kary, ale zastosowanie tymczasowego aresztu nie było konieczne. Postępowanie jest w początkowym stadium i wiele się jeszcze może zmienić.
- Zatrzymany hodowca konopi indyjskich nie utrudniał czynności organów ścigania i przyznał się do przestępstwa - relacjonuje sędzia Jan Raszkowski. - W takim stanie rzeczy nie było podstaw do zastosowania trzymiesięcznego aresztu tymczasowego.
Drugi z mężczyzn, któremu prokuratura zarzuciła wprowadzenie do obrotu w Brodnicy i innych miejscach, znacznych ilości środków odurzających, w celu uzyskania korzyści majątkowych, także został zwolniony.
Sąd uznał, że podejrzany został oskarżony tylko na podstawie sprzecznych relacji różnych osób. Rozbieżności te sąd zinterpretował na korzyść podejrzanego.
Czytaj e-wydanie »